poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział V

To tak na początek... przepraszam, że tak długo nie dodawałam notki... małe problemy ^^  Ale spokojnie :) Za to dodam 2 rozdziały ^^ a potem mały kryzys i może jakieś dziwne one-shoty o.O Zobaczymy ^^ Dzięki za komentarze <3 (nie wiele ich ale zawsze to coś xD )

Koniec nudzenia! Zapraszam do czytania ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cały czas wydawało mi się, że ktoś kręci się po moim domu. Głupie, wiem. Przecież mieszkam sam. Koło 4 nad ranem w końcu postanowiłem zejść na dół i sprawdzić co takiego nie daje mi spokoju. Poszedłem do kuchni. Było ciemno i trochę… dziwnie. Czułem jak ktoś mnie obserwuje. Przeszły mnie ciarki. Aż się otrzepałem. Sięgnąłem po szklankę i zamarłem. Chyba dostałem palpitacji serca! ~ Czy mi się, kurwa wydawało czy za mną stał Minato?! Przecież to nie możliwe. On nie żyje! Dzisiaj ma być jego pogrzeb!~ myślałem gorączkowo.
Obróciłem się  bardzo powoli. Zawał! Mam zawał! A nie… jednak to tylko moja wyobraźnia. Uspokojony wziąłem do ręki butelkę wody i nalałem do tej nieszczęsnej szklanki, przez którą o mało nie zszedłem z tego świata. Zakręciłem butelkę i poczułem na ramieniu uścisk. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości kiedy usłyszałem cichy szept przy uchu:
- Sasuke nie ignoruj mnie… Musimy porozmawiać…
Miałem wrażenie, że wyszedłem z siebie i stanąłem obok. Fala gorąca zalała moje ciało. Serce już dawno przestało normalnie pracować. Teraz galopowało nie bacząc na to, że ten rytm może doprowadzić do mojego niechybnego zgonu.
Jak oparzony obróciłem się patrząc prosto w oczy zmarłego Minato. ~Ja mam zwidy czy jak?!~
- M-minato…- sama… Ty… ty przecież nie żyjesz! – krzyknąłem i prawie wleciałem na zlew z przerażenia. Mówcie co chcecie, ale duchów boję się bardziej niż czegokolwiek na świecie!
- To prawda, ale muszę z tobą porozmawiać. Chodzi o mojego syna. Musisz mu teraz pomóc. Wiem, że tylko ty jesteś w stanie się nim zaopiekować. Dlatego proszę, miej na niego oko… - powiedział przyjaźnie uśmiechając się do mnie. Może byłbym w stanie odwzajemnić uśmiech gdybym nie był przerażony! Patrzyłem się na niego nie wiedząc co powiedzieć. Zmarły ojciec faceta, którego kocham, stoi przede mną i prosi mnie żebym się nim zaopiekował?! To są jakieś kpiny czy jak?!
- Panie… Minato… ja…
- Mów mi tato Sasuke – powiedział i znowu się uśmiechnął.- Wiem co czujesz do mojego syna. Nie mam nic przeciwko temu żebyście byli razem. Nawet chętnie bym wam pomógł tylko nie bardzo mam jak – oznajmił i zaczął się śmiać. Albo to wina niewyspania albo potrzebuję niezłego psychiatry...
- Ja… nie wiem… co mam powiedzieć. Oczywiście… pomogę Naruto… ale…- Zaraz! Czy on powiedział, że nie ma nic przeciwko mojemu niedoszłemu związkowi z Naruto?!
- Nie ma żadnego „ale”! Zaopiekujesz się nim, a ja się już postaram pomóc mojemu pierworodnemu zrozumieć co nieco… - powiedział, a na jego twarz wpłynął chytry uśmieszek.- A teraz wybacz, ale nie mam czasu na pogaduszki. Lepiej idź spać, bo jutro czeka was ciężki dzień! – krzyknął i rozpłynął się w powietrzu.
Nagle zerwałem się z łóżka. To był sen. Na całe szczęście. Spojrzałem na zegarek. Czwarta. Czyżby przypadek? Wstałem i zszedłem na dół tak jak we śnie. Tym razem zapaliłem światło. Tak zapobiegawczo. Napiłem się wody prosto z butelki. Westchnąłem i wróciłem do łóżka stwierdzając jeden fakt. Jestem śpiący. Położyłem się i okryłem wygrzana kołdrą. Już zasypiałem gdy usłyszałem głos gdzieś z pod drzwi:
- Zaopiekuj się nim…
Zerwałem się i spojrzałem w kierunku, z którego usłyszałem ten szept. Nikogo nie zobaczyłem. Z duszą na ramieniu położyłem się z powrotem. Zasnąłem od razu. Nie ma to jak nocne przeżycia…
Wstałem koło ósmej rano. Zaspany powlokłem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i wskoczyłem w moje ulubione dresy. Pogrzeb będzie po południu. Po kilku minutach rozmyślania doszedłem do wniosku, że nie pójdę teraz do Młotka. Pewnie chce pobyć trochę sam. Przyzwyczaić się do nowej sytuacji… oswoić się z myślą, że… już ich nie zobaczy…
Zjadłem jakieś marne śniadanie i wypiłem moja ulubiona kawę. Rozsiadłem się na kanapie w salonie i włączyłem telewizor. W porannych wiadomościach nie było nic wartego mojej uwagi więc przełączyłem kanał. Znowu jakieś głupawe seriale albo programy rozrywkowe. Nuuudy…
O 10 ruszyłem się w końcu, wyłączyłem telewizor i poszedłem na górę się przebrać. Ubrałem mój najlepszy garnitur i wyszedłem z domu. Jeździłem trochę po mieście. Tak, nie mam co robić z wolnym czasem i pełnym bakiem paliwa. Po godzinie bezsensownej jazdy skierowałem się pod dom Uzumakiego. Właśnie wychodził z domu kiedy parkowałem.
- Hej Naruto! – zawołałem.
- Sasuke? Co tu robisz? – zapytał zdziwiony. Wysiadłem i podszedłem do niego.
- Pomyślałem, że po ciebie pojadę. Wiesz… za niedługo zaczyna się… to wszystko…- zacząłem.- Dzięki Sasu…- powiedział i uśmiechnął się. Nie do końca go rozumiem. Nie powinien czasami płakać czy coś? W końcu stracił rodziców. Nie to żebym chciał żeby chodził smutny! Nie, po prostu to trochę dziwne, bo jeszcze wczoraj nie mógł nic zrobić sam, a dzisiaj…
- Jak się czujesz? – zapytałem.
- Dobrze. Wiesz… może to głupio zabrzmi, ale… nie to głupie…
- No powiedz- nalegałem. Nie lubię kiedy ktoś zaczyna zdanie, a potem go nie kończy.
- Ale nie będziesz się śmiał?
- Nie będę – odpowiedziałem twardo zaczynało mnie to trochę wkurzać. Nie lubię takich głupawych zagrywek w stylu „ale nie będziesz się śmiał?”. Strasznie mnie to irytuje.
- Obiecujesz?
- Naruto… mów co chcesz mi powiedzieć, bo stracę cierpliwość…- powiedziałem. Nie powinienem tego robić. Spojrzałem na niego ze skruchą i spokojnym głosem powiedziałem- obiecuję...
Uśmiechnął się i spuścił głowę. Unikał mojego wzroku.
- Wiesz… wczoraj… kilka godzin po twoim telefonie… Czułem jakby ktoś chodził po moim pokoju… - przypadek? – Trochę się przestraszyłem, ale jak tylko spojrzałem na biurko…  tam stał mój tata…- powiedział i całkiem spuścił głowę wpatrując się w swoje buty.- Tylko nie myśl, że jestem jakiś psychiczny! Naprawdę go widziałem! – zaczął krzyczeć. Znowu nie zwraca uwagi na to gdzie jest i czy czasami nikt go nie usłyszy. Co za młotek…
- Wierzę ci – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie prawda! Wcale nie je-…! – zaciął się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – Wierzysz mi? Naprawdę?
- Tak… widzisz… Może to głupie, ale mnie też odwiedził –stwierdziłem i uśmiechnąłem się szeroko. Jak nie ja normalnie. Od kiedy tak suszę te moje kły? Naruto patrzył na mnie z otwartą buzią. Zignorowałem to i złapałem go za ramię prowadząc do samochodu. Nie jestem do końca pewny czy zdziwiły go moje słowa czy może raczej to, ze się uśmiechnąłem… publicznie.
Ceremonia pogrzebu nie trwała długo. Ksiądz poświęcił trumny, a ludzie z zakładu opuścili je na sznurach do wielkiego dołu na cmentarzu. Naruto nie uronił ani jednej łzy. Pewnie potajemnie wziął jakieś środki uspakajające albo naprawdę pomogła mu wizyta Minato.
Wszyscy składali mu kondolencje. Hinata nawet pokusiła się, aby przytulić mojego Młotka! Nie mogłem znieść tej całej atmosfery i widoku Hinaty przytulającej Naruto, więc szepnąłem mu na ucho, że będę czekał przed bramą i poszedłem. Stałem przy samochodzie. Po jakiś 30 minutach zauważyłem Naruto opuszczającego bramy cmentarza. Wsiadł bez żadnego słowa i pojechaliśmy do niego. Zabraliśmy walizki i podjechaliśmy jeszcze do mnie. Dobrze, że spakowałem się już wczoraj. Nie musiałem tego robić dzisiaj rano. I tak niebyłym w stanie. Chwilkę zabawiliśmy w moim mieszkaniu, bo uparłem się żebyśmy się przebrali. Nie wytrzymałbym kolejnych kilku godzin w garniturze. Wolę lżejsze ciuchy. Naruto ubrał czarną koszulkę i czarne spodnie sięgające kolan. Dzisiaj było naprawdę ciepło. Żar lał się z nieba konewkami ( o ile to możliwe). Ja ubrałem się podobnie. Dopiero koło 15 wyjechaliśmy. Zapowiada się ciekawy miesiąc.  W końcu zbliżę się do Naruto. Jestem tego pewny! Tym razem nie odpuszczę. Mam już pozwolenie jego ojca (pozagrobowe ^^- dop.aut.), więc nic nie stoi mi na przeszkodzie. No… oprócz uczuć Naruto… Mam nadzieję, że Itachi mi w tym pomoże. Błagam tylko o jedno - niech nie przesadza w tej pomocy…


5 komentarzy:

  1. Teraz chce Cię wzywać i tylko dlatego piszę - wiesz, że ja czytam o czwartej nad ranem, w ciemnym pokoju? Sama boję się duchów ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow o.O
    Takie tam pozwolenie od trupa X.x

    Fajna sytuacja z tym Minato :)
    Ciekawe o czym gadał z Naruciakiem ;-;

    Ale ja się ciesze, że nie ma tu Sakurwy ;-; Nienawidze jej XD

    Haha! Sasio boi się duchów xD
    No no, zawsze taki wielki pan i władca Uchiha a tu pan "boje się duchów" ;-;

    Huehue :D
    Hinata! Łapy precz od Narusia! (Tsaa XD jej też nie lubię XD)

    Pozdrawiam, Ami-chan ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, ocho Minato odwiedził Sasuke i ten ma jego błogosławieństwo, a nawet Minato uświadomił synowi co nieco...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, cudnie,Minato odwiedził Sasuke i dał mu błogosławieństwo, na to żeby był z jego synem, a nawet Minato uświadomił Naruto co nieco...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    cudowny rozdział, och jak pięknie Minato odwiedził Sasuke i dał mu pełne błogosławieństwo, na to żeby był z Naruto, no i nawet Minato uświadomił Naruto co nieco... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń