sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział VII

No i mamy VII rozdział ^^ Uff.. w końcu go napisałam xD Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta, bo mam wrażenie, że nikt po za mną tu nie wchodzi =.=  Zapraszam do komentowania^^' 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W nocy znowu przyśnił mi się ten koszmar. Kiedy ja się od tego uwolnię?! Znowu widziałem Sakurę i Deidarę. Znowu nie mogłem jej pomóc. Wołałem Itachiego, ale on nie przychodził. Kiedy już myślałem, że dokonają swego nagle drzwi się otwarły. Byłem przekonany, że to Itachi, ale coś było nie tak. Zamiast brata w drzwiach stał Naruto. Był w moim wieku. Wszystko zaczęło się zamazywać i zostaliśmy sami na jakieś polanie. Było tam pięknie. Ptaki, drzewa i inne małe zwierzaki. Boże… raj na ziemi. Stałem i patrzyłem na niego. Nie mogłem oderwać oczu od jego uśmiechu. W tej chwili byliśmy już dorośli. Podszedł do mnie cały czas się uśmiechając. Przytulił mnie do siebie i szepnął:
- Sasuke, zapomnij o tym. Jestem tu. Pomogę ci…
I wtedy się obudziłem. Naruto siedział na mnie okrakiem i wołał moje imię. ( Osz Wy zboczuchy jedne! Tylko jedno wam w głowie xD – dop.aut. ) Otworzyłem oczy i spojrzałem na jego zmartwioną minę. Tylko dlaczego jest smutny?
- Hej… Co się stało? – przebudzony nie kontaktowałem ze światem zewnętrznym i dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie w jakiej pozycji jesteśmy. Naruto siedzi… na mnie… okrakiem… a ja jestem pod nim… i chyba mój przyjaciel się budzi… ~ Szlag! Żeby tylko nie zauważył! ~ błagałem w myślach.
- Wołałeś mnie…- wolałem?- Nie mogłem cię obudzić więc… - zaciął się i mocno zarumienił. Ciekawe o czym myślał… To ja tak niego działam? Jeśli tak to Sarutobi chyba miał rację mówiąc, że mam u niego szansę…
-   Spokojnie. Dziękuję Naruto… - szepnąłem i przyciągnąłem do siebie. Nie działam czasami zbyt szybko? Puściłem go i pozwoliłem mu się wyprostować. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, a jego policzki zdobił piękny rumieniec.
- Przepraszam… ja… - zacząłem panikować.
- N-nie… wszystko ok… - jęknął i zszedł ze mnie. Przy tej czynności otarł się niechcący o moje przyrodzenie. Fala gorąca zalała moje ciało ale w ostatniej chwili powstrzymałem jęk. Naruto położył się powrotem na swoje miejsce. Obróciłem się na bok i wpatrywałem się w jego profil. ~ Jestem debilem~ Unikał mojego wzroku błądząc nim gdzieś po suficie.
- Powiesz mi co ci się śniło? – zapytał po chwili. Co mam mu powiedzieć? Że znalazł się w moim koszmarze i mnie jakimś cudem uratował? Ja nawet nie wiem co on tam robił!
- Dlaczego chcesz wiedzieć? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Bo… najpierw wołałeś Itachiego. Próbowałem cię obudzić i jak… jak… - odwrócił głowę w stronę ściany i kontynuował już szeptem niemal niedosłyszalnym. Gdybym nie leżał obok to nie słyszałbym go na pewno. – No wiesz… jak u-usiadłem… na tobie… to zacząłeś szeptać moje imię…
W jednej chwili się spiąłem. ~Czyżby myślał, że miałem o nim sen… e-erotyczny?! W pewnym sensie niestety taki był, ale… muszę mu to wytłumaczyć!~ gorączkowałem się w myślach. Czułem gorąco na twarzy, zwłaszcza na policzkach. Przy małym ruchu podczas wstawania zauważyłem, że mój przyjaciel już się obudził i chyba potrzebuje mojej malej pomocy… ~ Pewnie to zauważył i dlatego… o cholera!~
- Naruto… to-to nie tak… ja… eh… - chyba muszę mu powiedzieć całą prawdę. Inaczej mi nie uwierzy. A jak pomyśli, że jestem jakiś psychiczny?! Boże… tak źle i tak niedobrze. ~ Jesteś Uchiha! Nie zachowuj się jak małe dziecko! Raz kozie śmierć!~ nie ma to jak motywujący głosik w twojej głowie. Spojrzał na mnie z oczekiwaniem. Odwzajemniłem gest i usiadłem na łóżku tyłem do niego. Nie potrafię mu powiedzieć o tym patrząc mu w oczy.
- Kiedy byłem mały. Miałem 10 lat kiedy 3 znajomych Itachiego… porwali mnie i pewną dziewczynkę. Była mniej więcej w moim wieku. Rok młodsza – zacząłem. Naruto przysłuchiwał mi się uważnie. Opowiedziałem mu o tym co zrobili i o tym, że gdyby nie było tam wtedy mojego brata… kto wie jakby się to wszystko skończyło? – Od tego czasu co noc śni mi się ten koszmar, ale dzisiaj… był inny, bo… - zaciąłem się. Odwróciłem się i spojrzałem Uzumakiemu prosto w oczy. Czułem niezwykłą ulgę. W końcu mu powiedziałem. Czułem, że jeśli teraz to zakończę… to i tak nie wytłumaczę się z tego co dzisiaj zaszło.
- Bo w dzisiejszy koszmar się skończył inaczej niż zwykle – patrzył na mnie z zaciekawieniem w oczach. – Pojawiłeś się w nim ty… i uratowałeś mnie – powiedziałem. Naruto otworzył oczy szerzej i zaskoczony otworzył buzię.
- C-co? Jak to? – zapytał po chwili milczenia.
- Nie pytaj mnie, bo sam nie wiem. Pewnie dlatego szeptałem twoje imię – powiedziałem odwracając wzrok.- No dobra koniec tego dobrego – zmieniłem temat. Jeszcze powiem coś głupiego. Spojrzałem na zegarek. Była dziewiąta. Wstałem  rozprostowując kości. Strzyknęło mi w kręgosłupie, ale nie zwróciłem na to uwagi.
- Idę pod prysznic. Zejdź na dół. Rodzice pewnie już nie śpią, a mama zrobiła śniadanie – oznajmiłem. Wziąłem rzeczy i poszedłem do łazienki. Nie oglądnąłem się ani na chwile. Podszedłem  do lustra i zdziwiony jak cholera wpatrywałem się w moje odbicie. Na policzkach widniały dwa duże rumieńce. Choleka… nie jest dobrze. Ja się rumienię?!  Otrzepałem się i przemyłem twarz zimną wodą. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda odprężyła moje spięte mięśnie. Pozostał tylko jeden tyci szczególik. Mój problem sam się nie rozwiązał. Wkurzony na siebie objąłem dłonią swojego stojącego już penisa. Jęknąłem cicho i kontynuowałem pocierając go delikatnie. Przed oczami stanął mi obraz z dzisiejszego poranka. Naruto siedzący na mnie bez ubrań w samych bokserkach. W moich marzeniach był bardziej niegrzeczny… Po kilku minutach „zabawy” skończyłem tłumiąc jęk. Sapnąłem cicho imię Młotka. Nie mogłem pozwolić na to żeby Naruto mnie usłyszał. Umyłem się dokładnie zmywając wszelkie ślady po „przestępstwie”. Ubrałem czarne bokserki, czarne krótkie spodenki i (nowość) białą koszulkę z krótkim rękawem. Zszedłem na dół do kuchni. Kanapki zrobione przez mamę już leżały na stole, a Młotek się nimi zagadywał. Usiadłem obok niego i wziąłem się za jedzenie. Po kilku następnych minutach do kuchni wszedł Itachi. Z bananem na twarzy przywitał się z nami i porwał ze stołu kanapkę pakując ją sobie do ust.
- Jak tam braciszku? Wyspałeś się? – zapytał z jakimś dziwnym błyskiem w oku. Nie podoba mi się to… bardzo mi się nie podoba.
- Jasne. W domu zawsze się wysypiam -  ~prawie~ dodałem w myślach.
- No ja mam nadzieję, bo musisz wziąć dzisiaj Naruto na przejażdżkę!
- Muszę?
- Musi?- zapytał Naruto nic nie rozumiejąc. Ja z resztą sam nie wiedziałem o co chodzi mojemu bratu. Itachi czasem ma naprawdę dziwne pomysły…
- Jasne! Musisz mu pokazać okolice! Z resztą Roma już dawno nigdzie nie wychodziła. Przyda jej się spacerek nad jezioro – powiedział i puścił mi „oczko”. Patrzyłem na niego jak na wariata. Itachi tylko skinął na mnie głową, żebym poszedł za nim.
- Zaraz wracam – powiedziałem. Wstałem i wyszedłem z kuchni. Itachi dołączył do mnie po chwili. – Co ty znowu kombinujesz? – zapytałem patrząc na brata podejrzliwie.
- Ja? Nic takiego… po prostu staram ci się pomóc braciszku – powiedział z wielkim bananem na twarzy.
- Pomóc? W czym? - zapytałem nic nie rozumiejąc.
- No w zdobyciu Naruto. Przecież teraz masz najlepszą okazję! – ekscytował się. – Jest u nas, lubi konie, a ty mój drogi masz aż dwa – powiedział uśmiechając się bezczelnie i  poruszył zabawnie brwiami.
- Itachi debilu… bez takich… - powiedziałem lekko się rumieniąc. Mam nadzieję, że tego nie zauważył.
- No co? Przecież ja ci tylko pomagam. Resztą zajmiesz się sam. Wczoraj, gdy ty byłeś zajęty czyszczeniem boksu Romy, Naruto mi wyznał, że nie umie jeździć konno więc pojedziesz razem z nim. Oczywiście już osiodłałem twoją klacz– oznajmił szczerząc się jak głupi do sera. Nie wiem co bym bez niego zrobił.
- Dzięki… - szepnąłem i wróciłem do kuchni. Naruto nadal jadł. Gdzie on to wszystko mieści? Ja zjadłem ledwo dwie kanapki i jestem pełny, a on? – Naruto ruszaj się. Idź się ubierz i zabieram cię na przejażdżkę jak to już powiedział Itachi. Roma jest już gotowa – powiedziałem uśmiechając się do niego. Patrzył na mnie przez chwilę nic nie rozumiejąc, ale po chwili zerwał się z krzesła i pobiegł do pokoju. Itachi w tym czasie zmył się na stadninę, a ja wziąłem się za przygotowanie pikniku. Zrobiłem kanapki, dużo kanapek. Wziąłem jakieś soki i wszystko spakowałem do tobołka przyniesionego wcześniej przez brata.  Po jakiś 20 minutach Naruto był już gotowy. Zszedł na dół i razem wyszliśmy z domu. Przy stadninie rzeczywiście stała już osiodłana Roma gotowa do drogi. Jak tylko mnie zobaczyła to zaczęła wesoło rżeć i prychać. Podszedłem do niej i pogłaskałem ja po pysku. Naruto zrobił to samo. Zaśmiałem się krótko i przypiąłem tobołek do siodła.
- Wskakuj – powiedziałem z uśmiechem do blondyna. Patrzył na mnie w osłupieniu.
- Sa-Sasuke a-ale ja… nie umiem jeździć konno – powiedział cicho i spuścił głowę.

- Spokojnie – powiedziałem i położyłem mu rękę na ramieniu. – Pojadę z tobą. Najpierw wskoczysz ty, a potem ja – oznajmiłem. Spojrzał na mnie i lekko zarumieniony podszedł do konia. Pomogłem mu wsiąść i sam ulokowałem się za jego plecami. Chwyciłem lejce, a Naruto trzymał się siodła opierając się o mój tors. Był taki cieplutki… Ruszyliśmy powoli. Czułem się niemal jak w niebie. Miałem w ramionach osobę, którą kocham i właśnie sobie jechałem nad jezioro. Tak… tam postanowiłem zabrać mojego aniołka… Jechaliśmy przez łąki. Słońce delikatnie grzało nas w plecy. Był idealny dzień. Czuję, że dzisiaj wydarzy się coś naprawdę fajnego…

7 komentarzy:

  1. I miałabyś te 231 wyswietlen jakbyś sama wchodziła? Czytamy czytamy. Dopiero co zalozylas bloga wiec to pewne, ze malo jet czytajacych narazie. Ale jest fajnie i czekam na ciag dalszy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No na pewno zdarzy się COŚ fajnego ^^

    Jakie to jest zajebiste ^^ Naru...szybki jesteś, że już wskakujesz na Sasia XD czemu po prostu nie usiadł obok? <3
    To oznacza tylko jedno! Romans! (segzy XD((haha nie.. :c))

    Ta przejażdżka ^^ zazdroszczę tak sobie pojeździć na koniu :( (albo na koniu z Sasu :p)

    Pozdrawiam, Ami-chan! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej-seksu .-. (Taka tam niewyżyta dziewczyna XD)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, powiedział prawdę, rumieni się ;) niech no tylko przyjaciel nie obudzi jak są na tej przejażdżce...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniale, och rumieni się... cudownie powiedział prawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, och pięknie to się rumieni... dobrze, że powiedział prawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń