poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świąteczny one-shocik (NaruSasu)

MOI DRODZY! ^^ Święta, czujecie to?! Hah! Cały rok czekania na jeden dzień, w którym nawpie..hehe najem się do syta, a nawet jeszcze bardziej ^^'' z okazji świąt wyskrobałam coś...takiego .. taaaaaaaaaak.. No cóż Robaczki! Życzę Wam wszystkiego najlepszego! Spokojnych, wesołych świąt i żarełka jak lodu! (Tak, kocham jeść ^^) No i oczywiście pijanego Sylwka! Wszystkiego dobrego w nowym roku 2014!
~kooooooniec~
- Naruto! – wrzasnął, a ja jak oparzony wybiegłem z pokoju. Sasuke stał na stołku i próbował założyć czubek na choinkę. – No nie gap się tylko mi pomóż!
- Eh…spokojnie Draniu już idę, idę… - westchnąłem uśmiechnąłem się i bez problemu założyłem ozdobę na drzewko. Sasuke nadal stał na krześle i zakładał resztę ozdóbek. Za każdym razem gdy podnosił ręce miałem piękny widok na jego ciało. No i nie tylko ciało.
- Młocie! – krzyknął oburzony z rumieńcami na twarzy po tym jak klepnąłem go w jego piękny, zgrabny tyłeczek. Mówiłem już jaki jest słodki? Nie? No to mówię.
- Czo mój mały, słodki Aniołek chce? – zapytałem przesłodzonym głosem. Wiedziałem, że zadziała i brunet się wkurzy. Och! Jak ja go kocham!
- Chodź tu ty…! – wydarł się i zeskoczył z krzesła. Zacząłem się śmiać i uciekałem przed nim. Gonił mnie po całym domu. W końcu gdzieś zniknął. Zaciekawiony wróciłem się do kuchni. Niestety tam go nie było. W łazience i w naszym pokoju też nie. Było tylko jedno miejsce gdzie mógł być, ale to chyba oczywiste prawda? Wróciłem do salonu, gdzie stała choinka. Nigdzie go nie widziałem.
- Sasuke?! – zawołałem, ale się nie odezwał. – Sasu nie rób sobie jaj! – krzyknąłem patrząc na drzewko. Nagle poczułem ciężar na plecach.
- Mam cię Młocie! – wrzasnął mi do ucha i powalił na ziemię. Obróciłem się na plecy i spojrzałem na niego. Ta jego uśmiechnięta micha. Zawsze mnie rozczula.
- No masz mnie, Sasu – mruknąłem niskim głosem. A co?! Zabawię się z nim trochę. Wiem, że lubi, gdy tak do niego mówię. Od razu się zmieszał, Aniołek. Delikatnie się poruszył i przytrzymał moje ręce.
- Co masz zamiar zrobić Draniu? – spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się. Uwielbiam go.
- Nic takiego Młotku… - szepnął i cmoknął mnie w usta. Ta pozycja nie przemawiała do mnie za bardzo, więc przekręciłem nas tak żebym miał swojego ukochanego pod sobą. Nie było to trudne. Jestem wyższy, starszy i silniejszy od niego.
- No i co teraz? – mruknąłem i polizałem go po szyi. Poczułem jego dłonie na swoim karku. To mój czuły punkt i on go bezwstydnie wykorzystuje.
- Naruto, puść mnie – wyszeptał, ale jakoś tak bez przekonania. Uwielbiam jak to robi.
- Trzeba było mnie tak nie powalać na ziemie – mruknąłem i przyssałem się do jego skóry robiąc malinkę. Sapną i odchylił głowę. Wiem, że to lubi. Nawet bardzo to lubi. Włożyłem rękę pod jego koszulkę delikatnie przesunąłem mojego ciele aż do wrażliwych sutków. Westchnął i zacisnął palce na moim karku. Za to, że mnie tak w konia przyładował będzie cierpiał. I to bardzo, już ja się o to postaram. Czułem, że jest podniecony. Sam nie byłem obojętny na jego ruchy i jęki. Tym zawsze doprowadza mnie do szału. Otarłem się o niego dając mu taką samą przyjemność jaką i ja odczułem.
- Sasuke…- szepnąłem i podgryzłem płatek jego ucha. Sapnął, a ja przechwyciłem to sapnięcie wpijając się w jego usta.
- Ktoś tu ma mały problem, co? – mruknąłem i położyłem rękę w miejscu wypuklenia jego spodni.
- Mh… Naruto… - jęknął. Jednym ruchem ściągnąłem z niego koszulkę i zacząłem obsypywać pocałunkami jego tors. Wił się, jęczał i ocierał się o mnie. Powolutku zbliżałem się do strategicznego miejsca. Gdy całowałem jego mleczną, nieskazitelną skórę tuż przy pasku spodni nie wytrzymał i wręcz wyjęczał:
- Ściągnij je już…
Z przyjemnością patrzyłem na jego rozpaloną twarz odpinając pasek. Odpiąłem guzik i rozpiąłem rozporek. Ściągnąłem z niego spodnie z lekkim ociąganiem. Muszę go trochę podrażnić. W końcu to zemsta za to zaskoczenie z przed…10 minut?
- Pospiesz się Młocie – mruknął zniecierpliwiony. Aw…taki słodki!
- Spokojnie Kotku – mruknąłem  i polizałem go przez materiał bokserek. Jęknął i wygiął się w lekki łuk. Bardzo spodobała mi się ta reakcja, więc powtórzyłem to. Widząc to lekkie zdenerwowanie na twarzy Sasuke postanowiłem pójść mu troszkę na rękę i ściągnąłem także jego bokserki i odrzuciłem je gdzieś na bok. Kami-sama…jaki on jest piękny…nagi, zarumieniony i napalony. Niestety nie mogę się zapomnieć. Kara musi być!
- Czekaj… - mruknął i podniósł się ściągając ze mnie koszulkę. – Tak jest o wiele lepiej – szepnął zarumieniony i delikatnie pocałował moje usta. Czy on nie jest uroczy?! Położyłem go z powrotem  i całując zawzięcie mojego Aniołka wziąłem go w dłoń. Sapnął mi w usta i przyciągnął do siebie. Zacząłem poruszać ręką. Zszedłem z pocałunkami na jego szyję i przyspieszyłem ruchy ręki. Ciągle zmieniałem tępo to przyspieszałem to zwalniałem. Znowu obcałowałem całe jego ciało i doszedłem do stojącej na baczność męskości.
- Naru… proszę… weź go… Naru… - jęczał. I jak tu nie posłuchać takich błagań? Polizałem jego główkę i pochwali cały zniknął w moich ustach. Sasuke wił się pode mną z rozkoszy. Wsłuchiwałem się w jego błagania i jęki. Zassałem się na czubku i nawilżonymi wcześniej palcami masowałem jego wejście.
- Naruto… włóż.. włóż je!
- Mrr – mruknąłem jak zawsze i zatopiłem w nim jeden palec. Sapnął i zacisnął palce na moich włosach. Lekko zabolało ale nie zwracałem na to uwagi. Zacząłem ruszać nim delikatnie nadal robiąc dobrze mojemu Draniowi. Zacząłem szybciej poruszać głową. Jęczał coraz głośniej. Nawet nie zauważyłem kiedy włożyłem w niego drugi palec. Zassałem się na nim jak dotychczas najmocniej i widziałem, że jest naprawdę blisko więc przestałem.
- Młocie!
- Kara za to, że mnie zaskoczyłeś! – powiedziałem złapałem koszulkę i widząc mordercze spojrzenie Sasuke, zaśmiałem się i szybko wstałem. Musiałem uciekać do łazienki, bo mnie gonił. Jakim cudem jeszcze stał na nogach po czymś TAKIM to nie wiem, ale ja już ledwo wytrzymywałem.
- Naruto! Otwieraj te cholerne drzwi! – dobijał się. Nie zwracałem na to uwagi zajmując się swoim nie małym problemem, który sam sobie zgotowałem. Szkoda tylko, że znowu zapomniałem zamknąć drzwi i Sasuke zdołał się dostać do środka.
- Ty! Młocie jak mogłeś…! – krzyknął ale widząc to co robię od razu się zarumienił i stanął jak wryty. – Na-naruto?
- Heh… wybacz – zaśmiałem się i spojrzałem na niego. Stał i patrzył akurat na mojego…przyjaciela, że tak go nazwę.
- To mnie zostawiasz takiego…napalonego, a sam się zabawiasz w kiblu?! – krzyknął i przyłożył mi w tył głowy. Zabolało, ale i tak się śmiałem. Niestety kara mi nie wyszła, bo usiadł na mnie okrakiem i zaczął mnie całować nabijając się na moją męskość, a później było już tylko lepiej.

I tak ubieranie choinki skończyło się najlepszym seksem w kiblu w moim życiu! I te ruchy Sasuke. Nie myślałem, że stać go na TAKIE wyczyny. Kocham go całym sercem. Nasze pierwsze wspólne święta będę pamiętał już do końca życia!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ps. Soróweczka za błędy ;-; też Was kocham xD

czwartek, 12 grudnia 2013

Niebiańska misja 4

Wybaczcie, że tak długo kazałam Wam czekać ;----; na całe szczęście (i w KOŃCU!) udało mi się zakończyć następną część NB.. uff.. ostrzegam, że może być trochę błędów (jak zwykle.. analfabetyzm wtórny się kłania ;---;) Ale! Jest w końcu notka i z tego przynajmniej ja się cieszę xD
Zapraszam na 4 część Niebiańskiej misji!
~ kuuuniec<3 ~

 
Po kilku pięknych tygodniach wrzeszczenia na siebie, kłócenia się, rzucania talerzami i chwilach przyjaznej ciszy, między Sasuke a Naruto nic się nie zmieniło. No, przynajmniej oni tak uważali. Dla Naruto zbliżały się jedne z najlepszych dni w miesiącu – zawody. Przygotowywał się do nich razem ze swoim nauczycielem – Maito Gai’em (nie mylić z gejem :D – dop.aut.) Niestety w ostatnich dniach, w treningu przeszkadzał mu pewien brunet, który miał mu pomagać, a nie uprzykrzać życie! Za każdym razem wycinał mu jakiś numer. Raz podłożył mu nogę – standardowy numer. Za drugim razem siedział na drzewie, którego gałęzie rozpościerały się nad bieżnią. Dobrze myślicie – specjalnie, drań ją złamał przez co spadła na biednego, i tak już poobijanego Naruto. Blondyn miał już powoli tego dość, a Sasuke świetnie się bawił wkurzając swojego podopiecznego. Mimo tego „dokuczania” zbliżyli się do siebie. Sasu mógł śmiało stwierdzić, że polubił Młotka, a to naprawdę duży wyczyn.
- Dlaczego zawsze mi przeszkadzasz? Nie powinieneś mi czasem pomagać czy coś? – zagadnął pewnego dnia Naruto. Akurat wracał razem ze swoim aniołem do domu po wyczerpującym treningu. Było już ciemno, a ulice oświetlały jedynie światła lamp ulicznych.
- Powinienem.
- To dlaczego tego nie robisz?! – pieklił się blondyn. Zastanawiało go to od dłuższego czasu. Skoro Sasuke jest aniołem, to dlaczego mu nie pomaga tylko pogrąża go bardziej i wystawia na pośmiewisko jak pewnego dnia w restauracji?
- Lubię patrzeć jak się denerwujesz. Jesteś w tedy taki słodki – powiedział mechanicznie z uśmiechem na twarzy. Po chwili dotarło do niego co powiedział. Spojrzał na blondyna, który z rozdziawioną buzią patrzył się zagubionego Sasuke. Przełknął ślinę i podrapał się po karku mierzwiąc swoje czarne włosy. – To znaczy… - wystękał. Tego jeszcze nie było. Naruto odchrząknął krótko i z rumieńcami na twarzy ponowił wędrówkę do domu.
- Nie ważne – szepnął szybko i przyspieszył kroku. Przez resztę drogi nie odzywali się do siebie. Naruto cały czas myślał nad tym co usłyszał. Dlaczego to usłyszał? I dlaczego z ust Uchihy?! I najważniejsze pytanie dnia – dlaczego  jego ciało przeszyła fala gorąca?! Przecież takie „coś” przeżywa się, gdy jest się w kimś…zakochanym - pomyślał.
- Nie to nie możliwe! – wydarł się rzucając torbę z rzeczami z treningu na podłogę.
- O co ci chodzi Młocie?
No tak. Naruto zapomniał, że Uchiha przecież cały czas za nim podąża. Zmierzwił włosy i jakby nigdy nic odwrócił się w stronę Sasuke. Niestety, lub „stety”, zrobił to zbyt energicznie przez co stracił równowagę i wpadł prosto w ramiona Sasuke. No i zgryźliwa odzywka poszła się…tak… Naruto zaczerwieniony jak burak stał opleciony przez ramiona anioła. Sasuke zaskoczony tulił go do siebie. Jeszcze bardziej zaskakującą była myśl Uchihy, że podoba mu się ta sytuacja. Nie tylko jemu się podobała. Po chwili Naruto się opamiętał i delikatnie odsunął się od niego, ale daleko nie odszedł. Nie miał odwagi spojrzeć Sasuke w oczy, więc opuścił głowę, a grzywka przysłoniła lekko jego twarz. Uchiha, jak na anioła przystało, zauważył ślady czerwieni na nieskazitelnej buźce blondyna. Miał ochotę jej dotknąć. Podszedł do niego i  wyciągnął rękę w jego stronę, ale zatrzymał ją. Naruto nie myślał o niczym. Nadal czuł ramiona Sasuke oplatające jego ciało. Gdy anioł wyciągnął rękę ten przysunął się i delikatnie wtulił w nią policzek. Obydwaj zaskoczeni stali i wpatrywali się w siebie. Nawet nie zauważyli kiedy przybliżyli się do siebie. Sasuke objął jedną ręką blondyna w pasie i pochylił się lekko, aby dosięgnąć jego ust.
- Siema! – drzwi otworzyły się z trzaskiem, a w nich stanął wysoki, przystojny szatyn – Kiba. Naruto drgnął. Sasuke wiedział, że psiarz go nie widzi.
- Naru? Co ty tak dziwnie przy tej ścianie stoisz? – zapytał nic nie rozumiejący Inuzuka. Anioł odsunął się od blondyna i przeszedł do kuchni. Zarumieniony i zszokowany Uzumaki nie wiedział co ma powiedzieć. Odchrząknął  i poczochrał włosy na karku.
- Nic tak sobie stoję, he he. A ty? Co tu robisz? – co to miało znaczyć?
- Zapomniałeś?! Mieliśmy dziś razem oglądać mecz! Stary ogarnij się! – wykrzyknął Kiba i wpakował mu się do domu zatrzaskując drzwi. Cholera zapomniałem! – warknął do w myślach Uzumaki.
- No jasne, że pamiętam! Tak sobie tylko żarty robie! – wykręcał się i zaciągnął kolegę do swojego pokoju.
- Masz jakieś chipsy, popcorn cokolwiek?
- Em… wiesz Kiba.. nie miałem czasu i…
- Tak, tak. Oczywiście – przerwał mu uśmiechając się i wyciągnął ze swojego plecaka 3 paczki chipsów, popcorn i oczywiście – jak na  faceta przystało – 6 piw. Sasuke się to nie spodobało. Był zdenerwowany. Nie wiadomo skąd pojawia się TEN FACET, przerywa im TĄ CHWILĘ i jeszcze chce mu upić Młota! Tego było za dużo…
- Wyproś go stąd – warknął, nagle pojawiając się za plecami blondyna.
- A!
- Co jest Naru? – zagadnął psiarz unosząc jedną brew i odrzucił w kąt swój czarny, już pusty, plecak.
- A nic – zaśmiał się blondyn. – Tak mnie coś „wystrachało” – rzucił szczerząc się do przyjaciela. – Zaraz wracam. – Odwrócił się i przepychając Uchihe udał się do kuchni. Jak on ma po tym wszytki m z nim teraz rozmawiać? Kiedy sobie o tym przypomina ciarki przechodzą przez całe jego ciało. O co tu chodzi…? – pytał się w myślach.
- Wyproś go stąd  -powtórzył wkurzony anioł. Wiadomo – zazdrosny anioł to bardzo zły anioł.
- Niby dlaczego miałbym to robić Draniu? – spytał szeptem, tak żeby Kiba go nie usłyszał. Nie chciał znowu wyjść na głupka gadającego do siebie.
- Bo ja tak mówię. Wywal go – znowu warknął.
- Nie będę robił tego czego ty chcesz. To mój przyjaciel i w tej chwili gość, więc nie wtrącaj się. A tak w ogóle to co cię tak denerwuje jego obecność co? – zagadnął krzyżując ręce na klatce. Przekrzywił lekko głowę w bok i wpatrywał się w Saska. Ten tylko prychnął i zniknął mu z oczu. – No jasne Draniu! Znikaj sobie zamiast rozmawiać!
- Naruto?! Wszystko porządku?! – wrzasnął szatyn z pokoju.
- Tak! Wszystko ok.! – odkrzyknął i odetchnął z ulgą. Nie wiedział co się właśnie stało. Najpierw Drań próbuje go pocałować, a później robi mu awanturę. Heh, nigdy go nie zrozumie.
Naruto miał właśnie wejść do pokoju, ale to co tam zobaczył zatrzymało go w trybie natychmiastowym.
- CO TU SIĘ STAŁO?!

wtorek, 12 listopada 2013

ah ten Itaś...

Przepraszam, że tak nic ostatnio nie dodaję... brakuje mi czasu ;____; staram się pisać następny rozdział... Jeśli dobrze pójdzie to niedługo go dokończę... A to...znalazłam w starym zeszycie^^ Wybaczcie mi ewentualne błędy ;_____;
Zapraszam...
~kuuuniec nudzieniaa~


- Uchiha! Szef cię prosi do siebie!
No pięknie – pomyślałem wstając z krzesła.
- Hai! – odpowiedziałem i wziąłem ze sobą teczkę z dokumentami. Ciekawe co tym razem ubzdurał sobie pan Namikaze Uzumaki Naruto – mój szef. Pracuję w firmie Namikaze już dobre 3 lata. Praca naprawdę przyjemna. Oprócz siedzenia przed biurkiem i wypisywania papierków nie robię nic. Prawie nic. Od kiedy firmę przejął ten młot Naruto co chwilę ląduję w jego gabinecie. Przypadek? Nie sądzę.
Szedłem do jego biura jak najszybciej. Im szybciej tam będę tym szybciej stamtąd wyjdę. W końcu stanąłem pod jego drzwiami. Wziąłem głęboki oddech, poprawiłem marynarkę i zapukałem. Po cichym „proszę” nacisnąłem klamkę i wszedłem do ogromnego biura tego dupka. Siedział za tym swoim wypasionym biurkiem i wpatrywał się na widok za ogromnym oknem. Konoha spowita mrokiem, oświetlona przez wielkie lampy uliczne. Piękny widok… nawet ja się wzruszyłem.
- Wzywałeś mnie – mruknąłem i stanąłem przy krześle.
- Sasuke, proszę usiądź – powiedział z uśmiechem na twarzy. I znowu to samo. To uczucie. Takie dziwne. Na sam widok jego uśmiechu czuję się szczęśliwy. Jak to możliwe? Przecież ja nawet go nie lubię!
Usiadłem naprzeciw niego i spojrzałem mu w oczy. Cały czas się uśmiechał. Irytujące.
- Więc, czego chcesz tym razem? – burknąłem w jego stronę.
- Mam dla ciebie niezwykła propozycję! – wykrzyknął. Aż się zatrzęsłem. Głośny jak zawsze.
- Co to za propozycja?
- Pojedziesz ze mną na delegację do Europy!
- Dlaczego ja? – burknąłem. Nie widzę się w roli przydupasa Naruto.
- Bo ty tu najwięcej robisz… - mruknął i odwrócił ode mnie wzrok. Dziwne. Ja tu właśnie nic nie robię… Burknąłem tylko i odwróciłem głowę w drugą stronę. Ukradkiem na niego spojrzałem. Wydawał się gryźć z czym w sobie. Zagryzł wargi i spojrzał na mnie nieśmiało. Gorąca fala prądu przebiegła przez cale moje ciało. Zwariowałem.
- Proszę, Sasuke, zgódź się no! – błagał patrząc na mnie tymi swoimi, wielkimi, niebieskimi, cudownymi…wróć! Żadnymi cudownymi! Uchiha rąbnij się o sosnę! Po prostu wlepiał we mnie swoje gały. Uff… od razu lepiej to brzmi.
- A co z tego będę miał? – zagadnąłem spoglądając na biurko tego Młota. Wszędzie papiery. Nawet poukładać, głąb tego nie potrafi…
- Podwyższę twoje wynagrodzenie – powiedział zdecydowanym głosem. I to rozumiem! Chociaż raz mówi do rzeczy. Tylko dlaczego mam wrażenie, że kryje się za tym wyjazdem coś więcej?
- Hm… zastanowię się – rzuciłem i wstałem, zostawiając swoją teczkę na blacie. Widziałem tylko zdziwione spojrzenie tego młota i z cwanym uśmieszkiem na ustach ruszyłem do drzwi.
- Czekaj! – krzyknął podrywając się z krzesła. Zadowolony z faktu, że tak bardzo mu zależy na tym, żebym z nim jechał, obróciłem się na pięcie i spojrzałem na niego z góry. Uwielbiam górować nad tym półgłówkiem.
- Słucham, panie Uzumaki – mruknąłem ironicznie.
- Namikaze Uzumaki – poprawił mnie. – Zależy mi żebyś to ty ze mną jechał.
- To już wiem. Mów dalej.
- Eh…- westchnął i podszedł do mnie wymijając po drodze biurko. – Sasuke… mam nadzieję, że mi pomożesz na tej delegacji. Naprawdę potrzebuję twojego doświadczenia.
Czy ja się mylę, mam jakieś omamy słuchowe czy ten młotek właśnie próbuje być dla mnie miły?! Aż mnie zatkało z wrażenia. Stanął przede mną na odległość wyciągniętego ramienia i wlepiał we mnie błagalny wzrok. I jak tu się nie zgodzić będąc pod takim ostrzałem jego błękitnych oczu?
- Dobrze… pojadę z tobą – mruknąłem ze zrezygnowaniem. Spojrzałem na jego rozpromienioną twarz i sam, wbrew swojej woli, delikatnie się uśmiechnąłem. Gdy tylko na mnie spojrzał, zarumienił się. Co to ma znaczyć? Nie widział uśmiechającego się człowieka czy co?
Odchrząknąłem i nacisnąłem klamkę.
- Na biurku masz papiery, o które prosiłeś – rzuciłem przez ramię i wyszedłem.

~*~*~*~

Leżałem w łóżku i patrzyłem w sufit. Po tym jak wyszedłem z jego biura, posiedziałem chwilę przy papierkach, wziąłem swoje rzeczy i w wróciłem do domu. Ciągle przed oczami mam jego zarumienioną twarz. Wyglądał tak…uroczo? O Kami-sama… o czym ja w ogóle myślę?! Klepnąłem się w policzek i wstałem. Podszedłem do okna i spojrzałem na rozgwieżdżone niebo. Pięknie… uwielbiam gapić się na niebo w bezchmurną noc. Usiadłem na parapecie i spoglądając w niebo zastanawiałem się czego dotyczy ta cała delegacja. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem kiedy ona jest?!
Trudno. Zapytam się rano – pomyślałem.

Następnego dnia w biurze było niezłe zamieszanie. Od kiedy Naruto ogłosił, że wyjeżdża na tą całą delegację, wszyscy zaczęli szeptać i podniecać się na samą myśl o tym, że szef może go zabrać ze sobą. Niestety, szefunio zgasił ich zapał w zarodku wywołując mnie do siebie! Ha, ha! I dobrze im tak! Nikt nie ma prawa jechać z Młotem! Zaraz… co ja powiedziałem?! Chyba mi słonko mózg przegrzało…

~*~*~*~

- Mam nadzieję, że w końcu się dogadamy, Sasuke – zagadnął odprowadzając mnie do domu. Tak…do domu – Nie chcę się już z tobą kłócić. Pracujemy razem i powinniśmy się dogadywać – powiedział z uśmiechem. Aż mnie zatkało. Że niby ten Młot powiedział coś tak mądrego?! Świat się wali ludzie, świat się wali.
- Też tak myślę, Młocie – mruknąłem i delikatnie się uśmiechnąłem. Miałem tylko nadzieję, że tego nie widział.
- No! To ja się żegnam!
- Już idziesz? – zdziwiłem się. Tak szybko chce mnie zostawić samego? Nie żebym się skarżył czy coś!
- Tutaj mieszkasz prawda? – zaśmiał się i podparł boki. Odwróciłem się i… rzeczywiście. Duży, biały z czarnym dachem, wielką, w japońskim stylu werandą dom – mój dom.
- Rzeczywiście – mruknąłem. – Może wejdziesz…? Na kawę…?
Kami-sama… Co ja mówię?!
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili jego twarz znowu rozświetlił ten piękny uśmiech… Chyba zacznę się przyznawać do tego, że ten głąb cholernie mi się podoba.
- Chętnie! To ruszajmy! – krzyknął i popchnął mnie w stronę domu.
- Spokojnie Młocie! – burknąłem i dałem mu się prowadzić. Otworzyłem drzwi weszliśmy do środka. Zapaliłem światło i ściągnąłem buty. Rozebrałem się i od razu skierowałem się do kuchni. Wziąłem dwie szklanki z szafki wiszącej nad zlewem i postawiłem wodę w czajniku.
- Ładne masz mieszkanko – mruknął koło mojego ucha. Poczułem ręce oplatające mnie w pasie. Nie wiem dlaczego, ale nie reagowałem na to. Przyjemne ciepło przywarło do moich pleców. Było mi tak miło.
- Co robisz? – mruknąłem nasypując kawy do kubków.
- Zostaw to – szepnął mi do ucha i odstawił kawę razem z kubkami jak najdalej od nas. Po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz. Co się ze mną stało w tym momencie? Nie wiem… miałem tylko nadzieję, że to się nie skończy. Obróciłem się w jego ramionach, a moje usta zostały zaatakowane przez Naruto. Wiedziony instynktem przymknąłem oczy i wplątałem palce w jego włosy. Poczułem, że tracę grunt pod nogami. Zaczęło mi się to nie podobać. Jeśli pójdzie tak dalej przypadnie mi bolesna rola… Na to pozwolić nie mogę! Jestem Uchiha! To ja tu robie za drania nie?!
Zanim się obejrzałem, Naruto już mnie kładł na moim własnym łóżku. Jakim cudem wiedział gdzie jest sypialnia?
„Ładne masz mieszkanko” – zabrzmiało mi w głowie. To wtedy musiał się rozglądać! Chytry lisek…He, He.
- Mh…Naruto… - mruknąłem i oderwałem się od niego.
- Co się stało? – zapytał dobierając się do mojej szyi. Sapnąłem cicho i jednym ruchem obróciłem nas tak, że to ja byłem na górze. Ha! Uchiha górą!
- Teraz moja kolej – wymruczałem mu do ucha i wpiłem się w jego usta. Chwilę później ściągałem z niego koszulkę, w następnej sam byłem rozbierany. Wszystko działo się tak szybko. Rozpaleni w szaleństwie całowaliśmy się i poznawaliśmy nasze ciała. Było tak przyjemnie. Nie widziałem niczego poza blondynem. W końcu zbliżałem się do strategicznego punktu, gdy nagle…
- Hej bra…!
…wpadł Itachi. Nie ma to jak niezapowiedziana wizyta brata! Zaskoczony stanął w pół kroku. Ja z Naruto patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem. Akurat w takiej chwili!
- To… ja was może…zostawię samych… - wydukał i powoli zamknął drzwi za sobą. Usłyszałem tylko huk, jakby ktoś zlatywał ze schodów. Łamaga.
Spojrzałem na Uzumakiego z rumieńcami na twarzy. W tym samym czasie on spojrzał na mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie przez krótką chwilę, która ja przerwałem.
-Przepraszam – szepnąłem i usiadłem na skraju łóżka.
- Nic się nie stało – mruknął, objął mnie i pocałował w szyję. Znowu ten dreszcz. – Lepiej już pójdę – szepnął i zaczął się ubierać.
Westchnąłem i obserwowałem jego ruchy. Gdy już wychodził odwrócił się i z uśmiechem powiedział:
- Do zobaczenia jutro na lotnisku panie Uchiha!
Uśmiechnąłem się tylko i nabuzowany wstałem z łóżka. Usłyszałem jak Naruto żegna się z moim bratem i zamyka drzwi. W tedy wybuchnąłem…

- ITACHI!

sobota, 19 października 2013

Niebiańska misja - 3

Wiem znowu dłuuuugo to pisałam ;-;  notka tym razem troszkę dłuższa, ale moim zdaniem nie wyszła mi zbyt dobrze ;-; niestety.. im mniej czasu tym gorzej pisze ;-; przepraszam ;-;
~ kończe nudzić ;-; ~


Pogoda zapowiadała się naprawdę piękna. Lekkie obłoczki, oświetlane przez słońce, leniwie płynęły po niebie. Ptaki już dawno zbudzone, krążyły nad głowami mieszkańców Konohy. Kolejny dzień rozpoczęty przerażającym krzykiem Naruto… chwila… przerażającym krzykiem?
- Uspokój się Młocie!
- Uspokój się?! Uspokój się?! Wylałeś na mnie lodowatą wodę i każesz mi się uspokoić?! – wrzeszczał jak opętany. Sasuke miał już tego powoli dosyć. Jednak jego, jakże oryginalny pomysł obudzenia Młotka prysznicem w postaci zimnej wody, wcale nie był taki dobry. Nie sądził, że blondyn będzie się aż tak darł, a to że jest aniołem wcale nie oznacza, że ma anielską cierpliwość. W pewnej chwili chwycił poduszkę leżącą na podłodze (nie pytajcie jak się tam znalazła) i rzucił nią we wrzeszczącego Naruto.
- Spokój. Idź się umyć. Za pół godziny musisz wyjść.
- He?! Nie mogłeś mnie wcześniej obudzić?!
- Jestem Twoim aniołem stróżem od wczoraj i nie mam w obowiązkach budzenia cię do szkoły. Zmykaj – zakończył machnięciem ręki i zniknął mu z przed oczu.
- Drań – warknął Naruto i odrzucił poduszkę na łóżko, po czym ruszył do łazienki.
Po kąpieli szybko ubrał mundurek, wrzucił książki do plecaka i wpadł do kuchni. Chwycił jabłko ze stołu i wybiegł z domu. Minął po drodze starszą sąsiadkę, uśmiechnął się do niej i poszedł dalej. Z jego wspaniałym szczęściem prawie potrącił go samochód, ale ktoś pociągnął go za rękę.
- Gdzie Młocie? – mruknął zastawiając mu drogę swoją seksowną osobą.
- Do szkoły Draniu! Zejdź mi z drogi!
- Wiesz, że to nie w tą stronę prawda? – zapytał i uśmiechnął się z politowaniem. Naruto spłonął rumieńcem i spojrzał mu w oczy. Jeszcze tego by mu brakowało żeby wyszedł przed Draniem na idiotę.
- Przecież wiem – warknął i zawrócił.
- Jasne, jasne… a moim przełożonym jest erotoman – mruknął. Na szczęście Naruto nie wiedział, że Kakashi naprawdę jest erotomanem. „Wsza” nic nie robi tylko czyta te swoje zboczone książeczki.
- A ty co tu w ogóle robisz? Znikasz kiedy chcesz i pojawiasz się w najmniej odpowiednim momencie… - burknął nadąsany blondyn.
- Co robie? Pilnuję żeby nic Ci się nie stało, łamago – odpowiedział ciągnąc go za rękaw. Nawet nie zauważył, że prawie wszedł w słup wysokiego napięcia.
- Nie jestem łamagą! – krzyknął i odwrócił się w jego stronę. Ludzie patrzyli się na niego ze zdziwieniem. Nie często się widzi człowieka krzyczącego na niewinny słup. Chyba, że jest naprawdę pijany.
- Oczywiście wiesz, że tylko Ty, jak na razie mnie widzisz prawda? – zapytał Sasuke z kpiącym uśmieszkiem. Naruto znowu spłonął rumieńcem. Obejrzał się  i uśmiechnął mierzwiąc włosy na karku. Po chwili powrócił do wędrówki. Na szczęście już nie daleko do szkoły. Wystarczyło, że będzie ignorował Drania przez te kilka naście metrów i znowu zniknie.

~*~*~*~
Niestety mylił się. Sasuke chodził za nim jak cień przez większość lekcji. Ledwo powstrzymywał się aby nie wydrzeć się na anioła. Nie chciał powtórzyć sytuacji z rana. W końcu wpadł do łazienki i rozglądnął się.
- Co robisz Młocie?
Nie odpowiedział mu tylko przeszukał wszystkie kabiny. Kiedy stwierdził, że nikogo nie ma, odwrócił się w stronę Sasuke.
- Mógłbyś sobie łaskawie zniknąć i przestać mnie denerwować?! – wrzasnął. Ojć… Naruto się zdenerwował. To naprawdę nie lada wyczyn. Jego strasznie ciężko zdenerwować. Niestety brunet działa na niego gorzej niż czerwona płachta na byka.
- Co się drzesz Młocie? Nic Ci przecież nie robię… - burknął zaskoczony zachowaniem blondyna.
- Nic nie robisz?! Potargałeś Kibie zeszyt!
- Wkurza mnie, głąb.
- To nie znaczy, że musisz mu targać zeszyt! Ja za ciebie oberwałem! I dlaczego klepnąłeś Ino w… w tyłek?!
- Fajna laska… - burknął oglądając swoje paznokcie.
- Ta fajna laska prawie urwała mi łeb!
- Mogłeś nie iść za mną.
- To Ty szedłeś za mną! Ciągle się za mną wleczesz!
- Przymknij się Młocie, bo ktoś cię usłyszy – mruknął i spojrzał na niego. Naruto tylko się naburmuszył, chwycił zrzucony plecak i wyszedł z łazienki. Wkurzony prawie biegł przez korytarz zmierzając do sali, w której miała się odbyć ostatnia – najgorsza – lekcja…matematyka.

~*~*~*~

- Naruto, ogarnij się… - szepnął Shikamaru – szkolny przyjaciel z ławki. Od kilku minut wiercił się i stukał palcami w ławkę. Był zdenerwowany. Nie dość, że Drań nagle zniknął to Anko jeszcze zrobiła im niespodziewaną kartkówkę z matmy. Teraz siedział zdenerwowany i nie umiał się skupić na niczym. Jedyne co widniało na jego kartce to jego własne imię i nazwisko. Znalazły się ewentualnie jakieś szlaczki na marginesie. To będzie chyba pierwsza jedynka w jego licealnym życiu. A to wszystko przez tego Drania! Wkurzył go i nawet nie przeprosił! Tak po prostu sobie zniknął! Już on sobie z nim  porozmawia. Odpłaci mu się za to. Nikt nie będzie denerwował Naruto Uzumakiego! Nikt! Nawet boski, czarnowłosy anioł!
~ O czym ja myślę?!~ krzyknął do siebie. Przerażony swoimi myślami oddał pustą kartkę i wyszedł z klasy.
~*~*~*~

- Hej Sasuke! Co tam mój drogi przyjacielu? – wrzasnął z daleka.
- Kakashi – burknął w jego stronę.
- Co taka mina? Gdzie Naruto? Nie powinieneś być teraz obok niego i pilnować żeby nie wywrócił się przez jakiegoś przypadkowego ślimaka?
- Zamknij się szara wszo – warknął brunet. – On wcale nie jest taki fajtłapowaty. Chyba – dodał po chwili. – Co tu robisz?
- Przyszedłem sprawdzić jak sobie radzisz – powiedział uśmiechając się pod maską.
- A jak niby miałbym sobie radzić? Nie jestem nowicjuszem.
- Wiem, wiem spokojnie Sasuś… Po twoim ostatnim wybryku Tsunade woli cię pilnować – oznajmił i odskoczył w tył unikając pięści bruneta.
- Miałeś nie mówić do mnie „Sasuś” i nie poruszać TEJ sprawy!
- Wybacz młody… Zostawiam wszystko w Twoich rękach. Znikam do swojego pięknego świata książek! – wykrzyknął i zadowolony jak małe dziecko zniknął w białym kłębie dymu.

- Dupek – warknął i jednym pstryknięciem palca znalazł się w domu Naruto.

środa, 2 października 2013

Niebiańska Misja - 2

Wybaczcie, że czekaliście tak długo ;____; Nie mogłam znaleźć czasu aby siąść i porządnie napisać następną notkę ;___; Ale na szczęście mi się udało i w końcu.. jest! :D Mam nadzieję, że mnie nie zjecie za jej.. hm.. treść.. ;____; Nie wiem kiedy pojawi się następna notka.. Wybaczcie mi ;___;

~ koniec nudzenia ~

Jak często w waszych domach pojawia się czarnooki brunet? W dodatku anioł? Cholernie przystojny anioł? Przypuszczam, że nie często, ale gdyby się wam to przydarzyło jak byście zareagowali?
Naruto tylko wpatrywał się w przybysza z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł wypowiedzieć nawet słowa. W tym czasie Sasuke zdążył rozgościć się w jego kuchni. Posprzątał wylaną wodę i usiadł na krześle za stołem. Jako „anioł stróż” ma obowiązek „posprzątać” po podopiecznym. Przynajmniej tak sobie tłumaczył swoje zachowanie. Normalnie zostawiłby to i dalej naśmiewał się z „Młota”. Niestety coś kazało mu pomóc blondynowi.
- Kim jesteś?! – wrzasnął kiedy się opamiętał. Szybki to on nie jest…
- Twoim „aniołem” – odburknął zadowolony, zaznaczając palcami w powietrzu cudzysłów.
- Aniołem?!
- Tak, Młocie. Aniołem i przestań wrzeszczeć. Doskonale cię słyszę.
- Ale jak to aniołem? –dopytywał się nadal nie wierząc w to co słyszy. W szoku nie zauważył kiedy usiadł naprzeciwko przybysza. Zapomniał nawet o swojej oparzonej ręce i o zakręceniu wody.
- Tak to – mruknął brunet i pstryknął palcami. Trochę magii i już rachunek za wodę robi się mniejszy. Wpatrywał się cały czas w oczy Naruto. Nie wierzył, że istnieje ktoś z tak intensywnymi oczami. Niebieskie. Nie… niebieskie może być niebo. Oczy Naruto były głębsze i coś się w nich kryło. Coś co zabierało całą świadomość Sasuke ze sobą. Kazało mu wejść do tego nowego świata poznać go. Poznać wszystkie jego tajemnice i marzenia. Wszystko co kryło się w Naruto, kryło się w jego oczach.
- No odpowiedz mi! – wrzasnął blondyn wyrywając Uchihe z myśli.
- Nie będę na nic ci odpowiadał – powiedział dyplomatycznie. Nie powie mu przecież, że go nie słuchał, bo się zapatrzył w jego oczy.
- No nie bądź taki! Opowiedz mi wszystko!
- Nic ci nie będę opowiadał. A teraz pozwól, że sobie zniknę – zakończył i już go nie było.
Naruto wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze przed kilkoma sekundami siedział „jego” anioł. Po chwili wstał i zaczął biegać po mieszkaniu sprawdzając czy nie ma go może gdzieś w pobliżu. Przerzucał kołdrę i poduszki z jednego kąta w drugi kąt. Ubrania leżące na ziemi przekopał pod ścianę. Nasz, jakże mądry, bohater zajrzał nawet za obrazy wiszące na ścianach. Niestety nigdzie nie znalazł „swojego” anioła. On nawet nie wiedział jak ma na imię jego stróż, ani dlaczego jest tutaj – w jego mieszkaniu. Przynajmniej był…
Po tych nie owocnych poszukiwaniach uznał, że przydałaby mu się kąpiel. Po tym ciężkim i pełnym wrażeń dniu, ciepła woda ukoiła jego nerwy i rozluźniła spięte mięśnie. Wyszorował porządnie ciało i wskoczył w swoje ulubione bokserki w rybki. Zarzucił jeszcze na siebie koszulkę i wyszedł z łazienki. Było już późno. Słońce dawno zaszło, a rano musi iść do szkoły.
Liceum w Konoha było jednym z najlepszych pod względem nauki jak i sportu. Naruto co miesiąc uczestniczy w zawodach sportowych. Kogo jak kogo, ale jego nikt nie prześcignie. Jest asem w rękawie drużyny. Za niedługo następne zawody. Tym razem uczniowie jego liceum zmierzą się z najlepszym liceum z Suny – miasta położonego nie daleko Konohy.
Naruto spojrzał na zegarek. Było już dobrze po dziesiątej. Na szczęście nauczyciele nie zadali im żadnej pracy domowej. Ziewnął i poszedł do pokoju. Rzucił się na łóżko, spojrzał jeszcze ostatni raz za okno, po czym zasnął.
~*~*~

Sasuke w tym czasie krążył wokół bloku Naruto. Denerwował się, ale nie wiedział dlaczego. Od kiedy zatopił się w oczach blondyna coś zmieniło się w jego „anielskim życiu”. Czuł, że się zmieniło. Po kilkunastu minutach wrócił do mieszkania Uzumakiego. Wszędzie było ciemno. Przez okna wpadało światło księżyca oświetlając określone kawałki podłogi i ścian. Uchiha od razu skierował się do pokoju Naruto. Blondyn, owinięty w kołdrę, spał jak zabity. Światło lamp, które przedzierało się przez niedbale zasunięte zasłony, oświetlało delikatną twarz Uzumakiego. Sasuke wpatrywał się w niego jak zaczarowany. Studiował uważnie delikatne rysy śpiącego chłopaka. Podszedł do jego łóżka i usiadł delikatnie na jego skraju. Starał się zachowywać jak najciszej żeby go nie obudzić. Jeszcze brakowałoby mu wrzasków przebudzonego Młotka. Wiedziony jakimś instynktem samozachowawczym wyciągnął rękę w kierunku twarzy Naruto. Delikatnie położył dłoń na jego policzku.

~Co ja robię?!~ zapytał się w myślach i szybko zabrał dłoń. Usadowił się wygodnie pod ścianą i przymknął oczy tylko na sekundę. Malutką sekundkę, która przerodziła się w godzinkę, a ta w dwie godzinki… i tak aż do rana…

sobota, 7 września 2013

Niebiańska misja - 1

Witajcie! ^^ Wrzucam notkę z następnym opowiadaniem! Ciekawi mnie, czy Wam się spodoba^^ Pomysł na to opowiadanie wpadł mi do głowy dzisiaj rano^^ Mam nadzieję, że Wam się spodoba^^
Zapraszam na 1 część "niebiańskej misji" !

~koniec nudzenia~

- Co?! Proszę! Powiedzcie, że robicie sobie ze mnie jaja! – wykrzykiwał wysoki, przystojny brunet o czarnych jak węgiel oczach. Właśnie się dowiedział, że ma opiekować się niejakim Naruto Uzumaki. Chłopakiem, w brew pozorów, w jego wieku. Blondyn o niebieskich oczach, niezwykle fajtłapowaty i ogółem mający wielkiego pecha. Stracił rodziców w wieku 5 lat i od tego czasu zajmował się nim wujek Iruka, lecz teraz ten zaszczytny obowiązek spada na Sasuke Uchiha. Wyspecjowalizowanego, w sprawie odganiania pecha, anioła stróża. Tak, anioły istnieją! No, przynajmniej w tej opowieści. Ale wracając…
Na sali znajdował się właśnie on, Kakashi, kilku innych aniołów oraz Tsunade – szefowa całej tej „niebiańskiej” zgrai.
 - Nie tym tonem Uchiha! I nie, nie żartujemy sobie. Zajmiesz się tym chłopakiem i pomożesz mu. Kakashi będzie cię pilnował – oznajmiła blondynka. – Nie puścimy cię samego po ostatnim wybryku – dodała szeptem, po czym rozległy się szepty i ciche śmiechy obecnych.
 - Ale dlaczego akurat ja mam się zajmować tym niedorajdą?!
 - Ponieważ ja tak powiedziałam! I ze względu na twoje doświadczenie. Misję zaczynasz od zaraz!
 - Jędza – mruknął pod nosem.
 - Coś mówiłeś, Uchiha? – warknęła Tsunade. Cóż, nienależny jej wkurzać. Zwłaszcza w stanie upojenia alkoholowego, z którego nie wychodzi od dobrych kilku lat. Wystarczy się przyzwyczaić.- Ja? Nie…- skłamał. – Do kiedy ta misja będzie trwać?
 - Dopóki jej nie odwołam! – krzyknęła z szatańskim, jak na anioła śmierci przystało, uśmiechem i wysłała biednego nastolatka do świata ludzi.
- Szybka jest – mruknął Kakashi pierwszy raz od jakiegoś czasu. Hatake Kakashi – człowiek tajemniczy, ale z poczuciem humoru. Twarz zasłania mu czarna maska, a lewe, ledwie uratowane, oko przysłonił grzywką.
 - Zamknij się Kakashi – warknął niezadowolony Sasuke.- Gdzie mam szukać tego młota?!
- Zdaję mi się, że to ten chłopak wychodzący z tej budki – mruknął zadowolony szarowłosy.
 - Dzięki wielkie – mruknął sarkastycznie brunet. – A teraz powiedz mi, co mam mu powiedzieć…?
 - Musisz sobie dać radę! Na pewno coś wymyślisz, a teraz wybacz, Sasuke, ale mam bardzo ważną misję! – powiedział z błyskiem w oku, po czym, tak po prostu, zniknął.
- Ty wredna szara wszo!- krzyknął zdenerwowany Sasuke. Nie miał ochoty sam zajmować się tym niedołęgą.. Niestety, jak zwykle, Hatake ma „ważniejsze” sprawy.
Rozejrzawszy się dookoła ruszył w stronę blondyna. Tyle dobrze, że dopóki sam mu nie powie o swojej obecności, głupiutki Naruto nie zjarzy się, że Uchiha stoi tuż obok niego. Już przy samej obserwacji Uzumakiego z daleka można powiedzieć, że Sasuke będzie miał pełne ręce roboty. Najpierw wdał się w bójkę z jakimś dryblasem, przez co brunet musiał interweniować i „lekko” popchnął napastnika na kosze. Biedny facet, nie dość, że brudny to jeszcze ze skórką banana i szczurem na głowie.
 - To było dziwne… - mruknął pod nosem Naruto i czym prędzej udał się w dalszą drogę powrotną do domu.
Następna akcja wydarzyła się tuż pod domem „młota” – jak go określił brunet. Pechowiec zapatrzony w niebo to pechowiec lądujący w kanale. Na całe szczęście Sasuke zdążył zamknąć otwór i Naruto spokojnym krokiem przeszedł dalej.
 - Jestem! – krzyknął blondyn do pustego mieszkania.
 - Co za młot – mruknął pod nosem Sasuke.
 - Hę? Jest tu ktoś? – blondyn odwrócił się i rozejrzał, ale nikogo nie zauważył. Wzruszył ramionami i uznając, że mu się zdawało udał się do kuchni. W tym czasie zszokowany Sasuke stał w przed pokoju.
~ Nie możliwe, żeby mnie usłyszał! Przecież nie pozwoliłem mu się zobaczyć ani tym bardziej usłyszeć!~
- Ała! – rozmyślania bruneta przerwał krzyk dobiegający z kuchni. Niezdarny Naruto wylał sobie na rękę czajnik pełny wrzątku. Szybko go odstawił i wsadził rękę pod zimną wodę sycząc i skacząc z jednej nogi na drugą.
 - Co za debil – powiedział oparty o framugę Sasuke.
 - Co? – mruknął Naruto i spojrzał w jego stronę. Brunet uznał, że zabawniej będzie jeśli w końcu mu się pokaże. Jak pomyślał tak zrobił. Mina Naruto była bezcenna.

czwartek, 5 września 2013

Kochani!

Jeżu, jeżu.. ! ;__; Już ponad tysiąc wyświetleń! Jesteście wspaniali <3 dziękuję Wam! Widocznie lubicie czytać moje fantazje^^ Bardzo mi to schlebia^^  Aż się w końcu wezmę za siebie i coś wydrapie :D Jeszcze raz dziękuję!! <33

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział XI

Tak wiem, dawno mnie nie było ;___; wybaczcie... Strasznie długo pisałam ten rozdział i szczerze mówiąc nie jestem z niego zadowolona, ale nie miałam innego pomysłu na zakończenie tego opowiadania ;___; Dziękuję wam za komentarze<3 i przepraszam za wszystkie błędy jakie się pojawiły... to tacy moi "przyjaciele, których nie potrafię się pozbyć-,- Okey! Zapraszam do przeczytania ostatniego rozdziału!^^

~koniec smęcenia~


Naruto spojrzał mi w oczy i przywarł do moich ust. Nie wiedziałem czy to sen czy rzeczywistość. Przypomniałem sobie tamten pocałunek. Te same słodkie usta. Ten sam słodki zapach. Ten sam Naruto.
Po krótkim czasie przymknąłem powieki i przyciągnąłem go do siebie, pogłębiając tym samym pocałunek. Nie liczyło się nic. Liczyła się tylko ta chwila. Usłyszałem tylko zgrzytnięcie drzwi. Oderwałem się od blondyna i oboje zgodnie zerknęliśmy w tamtym kierunku. Zamarłem na widok brata i rodziców stojących w progu. Itachi lekko uśmiechnięty, ojciec miał niewiarygodnie zdziwioną minę, a mama? Sam nie wiem co sobie pomyślała. Nie tak to miało wyglądać. Nie w ten sposób mieli się dowiedzieć, że ich syn jest gejem!
- Sasuke? – wybełkotała mama.
- Synu? – zagadnął ojciec patrząc na mnie jak na istotę nie z tego świata.
- Mamo…tato… ja… - jąkałem się. Co miałem im powiedzieć?
- No nareszcie braciszku! – wykrzyknął Itachi. Podszedł i uścisnął mnie. – Gratuluję – wyszeptał podnieconym głosem.
„Gratuluję?!” oburzyłem się w myślach. Naruto siedział jakby nigdy nic i uśmiechał się promiennie. Nie wiedziałem co się dzieje. Rodzice spokojnie weszli do sali i… szczęśliwi?
- Wreszcie się wybudziłeś! Tak się z ojcem martwiliśmy! – mówiła mama i przytuliła mnie. Nadal nie wiedziałem co się tu dzieje. Objąłem ją i spojrzałem pytająco na Itachiego.
- Nadal uważam, że jak na policjanta to głupio postąpiłeś wsiadając do samochodu w takim stanie – powiedział spokojnie ojciec. Serio… co się tutaj dzieje?
- Oj, tato. Daj już spokój! – odezwał się Itachi. – Przecież wiesz jak to jest jak człowiek jest zdenerwowany i nie myśli racjonalnie.
- Ale nie powinien wsiadać do samochodu!
- Fugaku! – ryknęła mama. Ojć, jest źle. Mama zła – mama niebezpieczna.
- Spokojnie, proszę pani. Panie Uchiha przecież jest wszystko w porządku. Najważniejsze, że Sasuke się obudził – powiedział Naruto i złapał mnie za rękę. Lekko ścisnąłem jego palce i ze strachem spojrzałem na rodziców. Muszę im powiedzieć teraz. Widzieli mnie i Naruto, więc trzeba to teraz wyjaśnić.
- Mamo, tato…- zacząłem. Serce mi biło jak oszalałe. Balem się jak nigdy dotąd. – ja… jestem gejem – wypaliłem. Itachiemu opadła szczęka. Wpatrywał się we mnie jak w wariata. Może rzeczywiście nim byłem? W takiej chwili mówić coś takiego?! Zwariowałem… jestem idiotą…
- Ale my to wiemy synku – powiedziała łagodnie mama.
- Jak to wiecie?! – zdziwiłem się. Na pewno im tego nie mówiłem wcześniej! I nie było widać tego po mnie! Jestem pewien!
- Sasuke – zagrzmiał ojciec. Skończył się dzień dziecka. – nie podoba mi się to, że jesteś… kim jesteś, ale nic na to nie poradzę. Naruto nam powiedział o swoich uczuciach i o tym co się stało przed twoim wypadkiem. Nie rozumiem tylko dlaczego nam tego nie powiedziałeś?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wpatrywałem się w ojca jak w ósmy cud świata. Spodziewałem się, że mnie wyzywa, że się wścieknie, a on prowadzi ze mną dyplomatyczną rozmowę?! I zaraz… Naruto powiedział im o swoich… uczuciach? To znaczy, że… że coś do mnie czuje? Coś więcej niż do zwykłego przyjaciela?!
- Tato… ja przepraszam. Ja wiem, że oczekiwałeś po mnie czegoś więcej niż wiadomości o mojej orientacji. Wiem też, że liczyłeś na wnuki, ale ja nie mogę Ci ich dać. Przepraszam – szepnąłem i nieświadomie ścisnąłem mocniej dłoń Naruto. Opuściłem głowę i czekałem na wybuch. Zamiast Armagedonu poczułem na ramieniu delikatną dłoń mamy. Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Itachiego. Podążyłem za jej wzrokiem i obserwowałem brata. Stal z założonymi rękoma i patrzył się na mnie z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze?!
- Nic nie mówiłeś…- mruknął Naruto. Nie wytrzymałem i zaśmiałem się pod nosem. Ojciec rozchmurzył się i nawet nie zauważył, że zignorowałem jego pytanie.
 Udało się. Powiedziałem rodzicom o mojej orientacji, oni mnie nie wydziedziczyli, a potem, gdy wyszli i zostałem sam na sam z Naruto, wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Okazało się, że on też… też mnie kocha! Powiedział o wszystkim rodzicom, znaczy o pocałunku, a gdy Itachi powiedział o mojej orientacji i o tym, że kocham się w Naru nie zrobili wielkiej afery. No, przynajmniej mama. Ojciec miał jakieś obiekcje, ale udało się go ujarzmić. Po kilku dniach (spędzonych w towarzystwie Naruto) wypuścili mnie ze szpitala. Wróciłem do domu rodziców i tam spędziłem kilka następnych dni. Było wesoło i przyjemnie. Rodzinna atmosfera wypełniała cały dom, jak nigdy dotąd. Szczególnie jeden dzień zapadł mi w pamięci i nigdy go nie zapomnę.
Było już późno, Naruto się kąpał, a ja siedziałem na łóżku rozmyślając nad tym wszystkim co się stało. Niby wszystko jest porządku, ale jeszcze nie wyznałem Naruto tego co do niego czuję. Gryzło mnie to, bardzo. Od kiedy wróciłem ze szpitala, unikał sytuacji, w których moglibyśmy być sami. W końcu wyszedł z łazienki i wrócił do pokoju. Unikał mojego wzroku. Nie wytrzymałem i wstałem. Podszedłem do niego i chwyciłem go za ramię. Zaskoczony obrócił się, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo wpiłem się w jego usta. Po chwili oderwałem się od niego, zebrałem się na odwagę i wszystko mu powiedziałem:
- Kocham cię. Od kiedy cię poznałem, kocham cię. Nie wiem dlaczego i jak to się stało po prostu cię kocham. Chcę być z tobą Naruto. Chcę być przy tobie już na zawsze. Pocieszać cię, gdy jest ci smutno. Śmiać się z tobą, gdy jesteś szczęśliwy. Pomagać ci we wszystkim i już nigdy cię nie opuszczać!
Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Sam byłem zaskoczony, że w końcu mu to powiedziałem. Puściłem jego rękę i sapnąłem zrezygnowany.
- Wiem… wiem, że teraz zmieni się miedzy nami wszystko… ja…
- W porządku – przerwał mi. – Ja też cię kocham Sasuke i też chce być z tobą, ale musisz mi coś obiecać.
Aż zaniemówiłem z wrażenia. Mogłem tylko na niego patrzeć.
- Co? – wydukałem. Uśmiechnął się szeroko i popchnął mnie na łóżko.
- Nigdy więcej nie siadaj za kierownice – wymruczał mi do ucha i pocałował.

Spędziliśmy wtedy wspaniałą noc. Mamy już wiele takich nocy za sobą. Po przyjeździe do domu od razu się do mnie wprowadził. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi, moje marzenie się spełniło choć nadal zastanawiam się czy to możliwe, że ten wspaniały blondyn jest moim chłopakiem? 

środa, 7 sierpnia 2013

one-shocik ^^

Przepraszam za błędy i tak.. kolejny rozdział jest w toku xD trochę teraz krucho z internetem i czasem na pisanie.. wakacje i wgl.. nic nie poradze.. przepraszam ;____;
*koniec nudzenia*


Wszędzie krew. Na chodniku, na ścianie... była wszędzie. Z rany czarnowłosego sączyła się mini rzeczka czerwonej substancji. Czy żył, czy oddychał? Naruto tego nie wiedział. Oszołomiony całym zdarzeniem nie wiedział co się z nim dzieje. Nagle ktoś wstrząsnął jego ramieniem.

- Naruto! Puść go! – krzyczał Kakashi. Niestety nic tym nie wskórał…

***

Kilka godzin wcześniej

Naruto siedział spokojnie na kanapie i popijał kawę. Był słoneczny piękny dzień. Ptaki już od świtu latały przed oknami i ćwierkały radośnie. Blondyn rozciągnął się na kanapie i wstał podążając do lodówki. No, cóż… zgłodniał biedaczek. Umówił się z Sasuke. Naruto na samą myśl o nim robił się radosny.

Zrobił sobie kilka kanapek, zjadł i poszedł się umyć. Pachnący, czysty i świeżutki wziął klucze i wyszedł z domu. Umówili się przy fontannie. Idealne miejsce biorąc pod uwagę temperaturę panującą w całym mieście. Siedział na kraju i ochlapywał twarz gdy Sasuke go zobaczył. Krople wody obmywające twarz blondyna spływały leniwie po jego twarzy. Słońce rozjaśniło jego kosmyki przez co teraz wyglądał jak bóg. Serce bruneta przyspieszyło swoją akcję. Już od dawna się w nim kochał. Nie powiedział mu o tym. Byli przecież najlepszymi przyjaciółmi, ale od jakiegoś czasu Naruto przestał go traktować jak przyjaciela, a bardziej jak… chłopaka. Właśnie przez to Sasuke zdecydował się powiedzieć mu o swoich uczuciach.

- Hej…- mruknął patrząc ponad ramię blondyna.

- Sasu! No wreszcie jesteś! – krzyknął uradowany Naruto. On także połapał się w swoich uczuciach co do Sasuke. Od kiedy to zaakceptował postanowił uwieść przyjaciela. Samolubne? Może, ale jego to nie obchodziło. Zakochał się w nim. Znali się od dziecka. Zawsze ze sobą rywalizowali i zawsze byli blisko siebie. Cokolwiek go dręczyło, kiedy było mu źle mógł przyjść do Uchiha i się wyżalić. Widział też, że zachowanie Sasuke zmienia się diametralnie gdy Naruto przy nim był. Nie był głupi, potrafił obserwować otoczenie. Zastanawiał się tylko czy Sasuke też darzy go tym samym uczuciem – miłością.

- Wybacz te… - spojrzał na zegarek – trzy minuty spóźnienia. – mruknął.

- Aż trzy minuty! Myślisz, że mam tak dużo czasu? – zapytał przekornie.

- Nie myślę, ja wiem. Z resztą co taki młotek jak ty może mieć do roboty? – powiedział i uśmiechnął się lekko do blondyna. Pokiwał głową i zawrócił. – Rusz się nie będę tu sterczał cały dzień… - mruknął.

Genialny Naruto wpadł na genialny pomysł. Gdy Sasuke się obrócił ten zamoczył rękę w wodzie i ochlapał biednego Uchihe. Sasuke stanął w miejscu i z mordem w oczach powoli odwrócił się w stronę śmiejącego się Naruto.

- Na-ru-to…- warknął i wepchnął chłopaka do fontanny. Blondyn w akcie desperacji chwycił go za koszulkę i pociągnął za sobą. W efekcie obaj byli w wodzie i obaj byli mokrzy. Sasuke poniósł się na przed ramionach i przetarł twarz. Za nim to samo zrobił Naruto.

- Ha, ha! Patrz! Teraz jesteś cały mokry! – zaśmiał się Uzumaki.

- No co ty nie powiesz młotku – warknął. – Jakbyś nie zauważył to ty też jesteś mokry.

- No wiem… - mruknął uśmiechnięty. – Em… Sasuke… mógłbyś ze mnie zejść? – zapytał zmieszany. Brunet dopiero teraz zauważył, że prawie leży na Uzumakim. Czym prędzej się pozbierał i wyszedł z wody wykręcając koszulkę.

- Pospiesz się… chcę ci pokazać… - mruknął do niego i powoli odszedł od fontanny.

- Hej czekaj! Draniu! – jęknął Naruto wybiegając z wody. Cały mokry rzucił się na plecy Sasuke.

- Co robisz?! – krzyknął zaskoczony.

- Skoro już obaj jesteśmy mokrzy to chyba nie będzie Ci przeszkadzać jak poniesiesz mnie na barana co? – zapytał słodko.

- Naruto… - westchnął cierpiętniczo, ale nie potrafił mu odmówić. Co ta miłość z nim zrobiła?

Szli między starymi domami. Tędy najszybciej można było dojść do parku i nie było dużo ludzi co bardzo im pasowało. W jednej chwili usłyszeli strzał potem drugi i trzeci. Zatrzymali się, a Naruto zszedł szybko z pleców Uchihy. Hałasy były coraz głośniejsze. Wkońcu jakiś facet wyleciał zza zakrętu i z pistoletem w ręku i czerwoną od krwi ręką przewrócił się patrząc z przerażeniem na twarzy za siebie. Nagle wrzeszcząc wybiegł jakiś gość. Wyglądał na szalonego mordercę, którym niestety był. Leżący na ziemi mężczyzna próbował strzelić do napastnika ale nie miał już kul. Szaleniec zaśmiał się i strzelił mu prosto w głowę. Naruto i Sasuke patrzyli na ta scenę jak sparaliżowani. Uchiha zdążył tylko zauważyć lufę skierowaną wprost na Naruto, gdy ten strzelił. Sasuke rzucił się w stronę blondyna i osłonił go własnym ciałem. Ogromny ból w klatce piersiowej, upadek i pełno krwi. Tyle zarejestrował. Słyszał jeszcze krzyk Naruto i kogoś jeszcze.

Kakashi razem z kilkoma innymi służbistami pojmali szaleńca. Hatake widząc Sasuke na kolanach Naruto i krew wokół nich zrozumiał co się stało. Podbiegł szybko do nich i zadzwonił po karetkę.

Było już za późno. Sasuke nie oddychał. Dostał prosto w serce. Krew strumieniami wylewała się z jego rany. Naruto nie mógł w to uwierzyć. Jego ukochana osoba umarła w jego rękach broniąc JEGO. Ręce miał całe we krwi Sasuke. Jego mokra koszulka zdążyła już się zabarwić na czerwono. Coś w nim szalało. Kazało mu wstać i zabić tego, który odważył się zabić jego ukochanego. Jedyne co mógł teraz zrobić to klęczeć przytulając do siebie ciało chłopaka. Wrzask cierpienia przeszył powietrze. Łzy same leciały po policzkach. Skronie pulsowały, a serce rozrywało na miliony kawałeczków.

- Sasuke – szeptał. – Sasuke błagam otwórz oczy! – krzyczał, a łzy zalewały jego oczy. Sasuke nie otworzył oczu, nie drgnął, nie dał znaku życia. Naruto wariował. Ostatnia osoba, na której mu zależało umarła. Zostawił go samego.


Kiwał się w przód i w tył ściskając stygnące ciało ukochanego w rękach, a w głowie rozbijały mu się ostatnie słowa przyjaciela – kocham cię, młotku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
tak, tak wiem.. nie do końca mi to wyszło.. ;___; ale coś musiałam w końcu wrzucić, bo tak łyso tutaj.. :) mam nadzieję, że dobrze wam mijają wakacje ^^ ach, te upały ^^

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział X

Okey^^ Mamy następny rozdział! Na początek chcę bardzo podziękować eQ za komentarze^^ Dziękuję! I przepraszam za błędy, które jak zwykle mogły się wkarść do tekstu... Zapraszam ^^
~koniec nudzenia~


Strasznie bolała mnie głowa. Słyszałem jakieś ciche pikanie. Niestety nasilało się coraz bardziej. Im bardziej się wybudzałem tym głośniej pikała maszyna obok. Skronie boleśnie mi pulsowały.
„Co ja narobiłem? Balowałem czy co? I co za cholerstwo tak hałasuje?!”
Otworzyłem powoli oczy. Obraz był niewyraźny i zamazany. Jakby ktoś specjalnie założył mi na oczy jakąś mgiełkę czy coś w tym stylu. Z każdym mrugnięciem widziałem coraz lepiej. Biały sufit. Tylko tyle zobaczyłem. Wpatrywałem się w niego dobrą chwilę zanim zaskoczyłem, że przydałoby się zorientować, gdzie ja do cholery jestem. Spojrzałem w prawo i zauważyłem okno. Słońce świeciło i pewnie gdyby nie to pikające coś usłyszałbym ptaki. No właśnie. Pikające, doprowadzające mnie do szału ustrojstwo stało po lewej. Maszyna pikała równo z moim tętnem. Czyżbym był w szpitalu?
Moje zapoznawanie się z terenem przerwał ktoś wchodzący do sali. Skoro jestem w szpitalu, to muszę być w sali. Tylko dlaczego jestem podłączony do tej maszyny?
- O proszę, proszę. Ktoś nam się tu wyspał. Dzień dobry panie Uchiha! Wszyscy się o pana martwili – powiedział wesoło jakiś gość w białym fartuchu. Lekarz. Nie lubię lekarzy. Są dziwni. Mili i dziwni.
Spojrzałem na niego leniwie i mruknąłem ciche dzień dobry. Gardło miałem wysuszone na wiór. Ledwo się odezwałem. Próbowałem się podnieść ale nie mogłem. Zabrakło mi sił.
- Spokojnie. Niech się pan nie rusza. Długo na pana czekaliśmy. Zaraz po badaniu zadzwonię do pana rodziców i przyjaciela. Pan Uzumaki będzie szczęśliwy. Całymi dniami u pana przesiadywał. Nie mogliśmy go od pana odciągnąć. Ciągle powtarzał, że to jego wina i musi być przy panu jak się pan obudzi – powiedział podchodząc do mojego łóżka. Słuchałem go niemal z uwielbieniem, a zarazem przerażeniem. Naruto tu był, siedział i czekał na mnie. To były najlepsze słowa jakie mogłem usłyszeć. Tylko dlaczego obwinia się o to, że tu jestem?
- Panie doktorze…- mruknąłem.- Jak długo tu leżę?
- Dwa tygodnie – odpowiedział nie podnosząc wzroku znad swoich notatek. Dwa tygodnie. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Tak długo tutaj byłem. Co z Naruto? Ciekawe czy u niego wszystko porządku.
W pewnym momencie lekarz wyjął coś ostrego i dźgnął duży palec u lewej nogi.
- Czuje pan?
- Tak.
- A to? – powtórzył czynność na prawej.
- Tak – odpowiedziałem. – Mogę dostać wody? Mam strasznie suche gardło- poprosiłem.
- Oczywiście za chwilkę pielęgniarka przyniesie – powiedział uprzejmie i skierował się do drzwi.
- A jeszcze jedno… może pan mnie odłączyć od tego? – wskazałem na maszynę. – Strasznie mnie denerwuje i głowa mnie boli – powiedziałem. Lekarz popatrzył na mnie z rozbawieniem, ale wyłączył maszynę z czego byłem niezwykle zadowolony. Kilka minut później dostałem swoją upragnioną wodę. Od razu lepiej. Położyłem się z powrotem i wgapiałem się w sufit. Naruto… znienawidził mnie? Nie, nie sądzę., Skoro tutaj był... Mam nadzieję, że chociaż mi wybaczy.
Przez ten monotonny biały kolor sufitu usnąłem. Obudziło mnie ciepło. Bardzo przyjemne ciepło. Rozchodziło się po moim ciele powoli i spokojnie. Swój początek miało na mojej lewej dłoni. Otworzyłem oczy i zobaczyłem złote włosy. To Naruto. Moje serce przyspieszyło. Jego głowa leżała na mojej klatce, a ręce trzymały moją dłoń. Byłem szczęśliwy i przerażony. Co zrobi kiedy dam jakiś znak przytomności? Uderzy mnie w twarz? Nawrzeszczy na mnie? Nie wiedziałem i tego się bałem. Zacisnąłem mocniej palce i zniecierpliwiony czekałem na jego reakcję. Od razu podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Sasu…- wyszeptał. W jego oczach pojawiły się łzy, a on sam rzucił mi się na szyję.
- Naruto – wyszeptałem do jego ucha i objąłem go najmocniej jak mogłem. Czułem na ramieniu jego łzy. Szloch wstrząsnął jego ciałem. Skoro on tu jest. To rodzice z Itachim pewnie też. Nie miałem głowy do rozglądania się po sali. Wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi. Nic nie mówiłem. Pozwoliłem mu się wypłakać, a on pozwolił mi się przytulić. Po kilku minutach uspokoił się i nieznacznie odsunął. Starłem pozostałości łez z jego policzków i objąwszy jego twarz dłońmi pocałowałem w czoło tak ja zawsze to robiłem. Odsunąłem się i spojrzałem na jego zarumienioną twarz.

- Przepraszam Naru… wybacz mi to co zrobiłem… - wyszeptałem spuszczając wzrok. Dotknął dłonią mojego policzka i potarł go delikatnie kciukiem. Nie wiem czy zrozumiał za co przepraszałem, ale to co się stało później przekroczyło moje wszelkie marzenia. No, może nie do końca…

wtorek, 16 lipca 2013

"Czekaj na mnie..."






 Klęczę. Po prostu klęczę i nie mogę wydobyć z siebie głosu. Nie mam na nic siły… Bolą mnie oczy od łez, gardło od krzyku. Jestem zmęczony, ale nie mogę zasnąć. Nie mogę o Tobie zapomnieć Naruto.

Pamiętam Twój uśmiech, Twój śmiech. Pamiętam Ciebie całego. Jak się złościsz, cieszysz. Jak przeżywasz wszystko co się wokół Ciebie dzieje. Pamiętam... nie mogę zapomnieć, nie chce tego. Wstaję. Podchodzę do stołu. Tam leżą wszystkie nasze zdjęcia. Oglądam je. Widzę Twoją uśmiechniętą twarz, a moje oczy znowu nabierają łez. Znowu płaczę. Łzy suną z moich oczu, przez nos by zakończyć swoją wędrówkę na Twoim zdjęciu, które teraz trzymam w ręce.
-Jak?- pytam sam siebie. Wiem, że nikt mi nie odpowie, ale czuję, że muszę się zapytać chociażby otaczającego mnie powietrza, jak to się stało? Dlaczego mnie przy Tobie nie było? Dlaczego z Tobą wtedy nie pojechałem? Dlaczego, dlaczego to Ty zginąłeś a nie on…? –DLACZEGO!!!- krzyczę znów na całe gardło. Nie będę mógł nic powiedzieć. Nie czuję gardła. Zasypiam pod stołem w salonie przyciskając Twoją fotografię do serca. Tylko to mi po Tobie pozostało.

Znowu mi się to śni. Siedzę spokojnie przed telewizorem. Oglądam wiadomości. Gdybym wtedy z Tobą pojechał Naruto… Być może, być może zginęlibyśmy razem. Widzę zdjęcia z reportażu i nie mogę w to uwierzyć. Jak? Dlaczego?  Moje serce stanęło w miejscu, gdy reporterka powiedziała, że nikt nie przeżył.

Nikt… To słowo odbijało się echem w moich uszach. Zerwałem się z kanapy. Zarzuciłem na siebie kurtkę i wybiegłem z domu… naszego domu. Domu, który miał być teraz pusty, bo Ty już nigdy nie przerwiesz swoim śmiechem tej ciszy, która w nim znowu zapanowała.

Biegłem w stronę szpitala. Miałem nadzieję, że reporterka się pomyliła, że żyjesz! Nie mogłem się z tym pogodzić. Nadal nie potrafię. Wbiegłem do szpitala. Przyjechała karetka. W niej byłeś Ty. Ratownicy próbowali cię ratować. W pewnej chwili przestali mówiąc, że nie ma to sensu. Wtedy doszło do mnie, że Ty… nie żyjesz. Tak po prostu. Poczułem jak moje serce rozrywa na strzępu jakaś niewidzialna siła. Rzuciłem Ci się na szyję. Lekarze nie mogli mnie od Ciebie oderwać. Krzyczałem do Ciebie żebyś otworzył oczy! Spojrzał na mnie! Nie posłuchałeś… już nie żyłeś. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić…

I obudziłem się. Nadal leżę pod stołem i zaciskam w dłoni Twoje zdjęcie. Wiem już kto Cię zabił. Wiem też, że to przez niego wydarzył się ten wypadek. To on go spowodował. Za szybko jechał. Kiba… Tak ma imię Twój zabójca Naruto. To on mi Ciebie odebrał! On jest winny temu co się wydarzyło! A jednak… to Ciebie przy mnie nie ma, a on się cieszy z życia. To nie jest sprawiedliwe. To jest cholernie nie sprawiedliwe.

Wczoraj ostatecznie się pożegnaliśmy. Ja nie potrafię pozbyć się tego uczucia. Wciąż myślę, że za chwile wbiegniesz do pokoju, wykrzykniesz moje imię, pocałujesz mnie na przywitanie i powiesz, że wszystko jest w porządku, że to tylko głupi koszmar, który jest tak cholernie rzeczywisty.

Wstałem. Schowałem Twoje zdjęcie do kurtki, którą właśnie ubrałem. Czekaj na mnie Naruto. Już nie długo… Poczekaj chwile… Wziąłem jeszcze tylko nóż z kuchni. Po co mi on? Jeszcze nie wiem… Dowiem się jak tylko do niego dojdę. Wyszedłem przed dom. Wszystko mi Ciebie przypomina. Ten wiatr… często rozwiewał Twoje włosy, które tak pięknie połyskiwały w słońcu, które teraz ogrzewa moją zmęczoną twarz. Patrzę w niebo. Niebieskie… tak jak Twoje oczy. Nie… Twoje oczy były piękniejsze, głębsze, bardziej niebieskie…

Zamknąłem drzwi. Zostawiłem malutką kartkę na drzwiach żeby Sakura się o mnie już nie martwiła. Idę do Ciebie Naruto. Powoli idę w Twoim kierunku chodnikiem, omijając różnych ludzi. Nie zwracam na nich uwagi. Dwoje zakochanych-młody chłopak i jego dziewczyna- siedziało na ławce w naszym parku. Na tej samej, na której wszystko się zaczęło, na której przyznałem Ci się do moich uczuć względem Ciebie.

Znowu ten ucisk w klatce. Jakby ktoś usiadł na mnie. Moje serce tak mocno krwawi, ale już niedługo. Teraz wiem co chcę zrobić…

Doszedłem. Stoję przed bramą cmentarza. Dlaczego…? Gdybyś wtedy nie pojechał na to głupie spotkanie... bylibyśmy teraz razem. Pewnie właśnie teraz bym podał Ci śniadanie do łóżka i obudził czułym pocałunkiem, na który Ty byś odpowiedział cichym pomrukiem zadowolenia, jak zawsze. Teraz tego nie mogę zrobić.

Idę do Ciebie. Jestem już blisko. Staję przed Twoim grobem. Twój grób… jak to dziwnie brzmi. Po tym co przeszliśmy razem ja teraz stoję nad Twoim grobem. Leżą tu wszystkie kwiaty ze wczoraj. Wstążki ze słowami ostatnie pożegnanie i podpisy wszystkich przyjaciół: Sakura i Sai, Lee, Teten i Neji, Ino, Shikamaru i wszyscy Ci którzy Cię znali i szanowali. Nie mogę powstrzymać łez, które same spływają po moim policzku.

Klękam przed nagrobkiem, na którym widnieje Twoje imię. Opuszkami palców gładzę litery na nim wyryte. Naruto… Ukochany... Już do Ciebie idę. Jestem już tak blisko. Jeszcze raz oglądam świat. Niebo, słońce, ptaki przelatujące nad moją głową niczego nie świadome. Nie świadome tego co tu się wydarzy.

Wyciągam mój nóż z kieszeni kurtki. Twoje zdjęcie także. Już nie wytrzymam. Wbijam nóż głęboko w klatkę piersiową. Tak głęboko, aby ostrze dosięgło mojego serca. Ostry ból przeszywa moje ciało, ale  nie zwracam na niego uwagi, bo wiem, że już… za chwilę Cię zobaczę. Opieram się o pomnik i przykładam Twoje zdjęcie do rany.

Widzę coś. Przede mną. Jakieś światło. Bije od niego takie przyjemne ciepło. Wyciągam rękę przed siebie. Ktoś ją łapie. Nie boję się. Wiem kto to taki.
-Naruto…- szepcę.
-Sasuke… przyszedłeś… tak jak obiecałeś – odpowiedział.
-Tak jak obiecałem…- dalej szepcę. Już nie czuję bólu. Jestem radosny. Cieszę się… znowu jestem z Naruto… z moim słońcem. I już tylko na drzwiach została mała karteczka z wiadomością:
Sakura, nie martw się o mnie. Jestem z Naruto. Zaopiekuj się naszym domem,
                                                                                                                     Sasuke.


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
I co myślicie? Trochę smutnawo, nie? :)

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział IX

Dzisiaj trochę krótko, ale zawsze coś^^ Mam nadzieję, że się spodoba^^ Przepraszam za wszelkie błędy^^'
~koniec nudzenia^^~

Nadszedł czas powrotu do domu, do rzeczywistości, do pracy. Naprawdę nie chciało mi się wracać. Wiedziałem, że Naruto też nie ma na to ochoty. Przez te parę tygodni Naruto się wyluzował. Chyba pogodził się ze śmiercią rodziców. Tylko martwię się jak on sobie teraz poradzi.
Spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy i zostawiliśmy walizki w przedpokoju. Jest jeszcze wcześnie. Dopiero dochodzi dziewiąta. Naruto chciał jeszcze raz przejść się do stajni i pożegnać z końmi. Ja zresztą też chciałem jeszcze pożegnać się z Romą. Nie wiadomo kiedy znowu ja zobaczę. Zjadłem na śniadanie parę kanapek i ruszyłem z Uzumakim na stadninę. Po drodze znowu sobie dokuczaliśmy. Kocham jego roześmianą twarz. Kocham kiedy słońce topi swoje promienie w jego złocistych włosach. Uwielbiam na niego patrzeć. Uwielbiam jego samego. Jak długo jeszcze to potrwa? Kiedy w końcu odważę się powiedzieć mu to co kryje się w moim sercu?
- Sasuke? Co się tak na mnie patrzysz?
Nie… długo już nie wytrzymam. Nie kiedy jego niebieskie oczy wpatrują się we mnie z zaciekawieniem. Byłem tak blisko niego, a nie odważyłem się powiedzieć mu tego co mnie gnębi.
- Hej, Draniu! Mówię do ciebie! – krzyknął i zbliżył się do mnie.
,,Nie! Nie podchodź bliżej, bo zrobię coś czego będę żałował!”
- Nie ignoruj mnie! Czemu się tak na mnie patrzysz co?
Nie dałem rady. Moja samokontrola osiągnęła swoją granicę. Podszedłem bliżej. Spojrzałem mu w oczy i położyłem dłoń na jego policzku. Zarumienił się, ale nie odsunął. Patrzył na mnie ze zdziwieniem. Nie mógł wiedzieć co chcę zrobić.
- S-sasu…?
- Spokojnie – szepnąłem i nachyliłem się. Przymknąłem powieki i musnąłem delikatnie jego wargi. Były takie słodkie. Chciałem pogłębić pocałunek. Tak bardzo tego pragnąłem. Przyciągnąłem go delikatnie do siebie i pogłębiłem ten słodki pocałunek z moich marzeń. Rozszerzył oczy w zdziwieniu, ale nic nie zrobił, nie oddał pocałunku. Nawet się nie szarpał. Wkradłem się do wnętrza jego cudownych ust i badałem językiem jego policzki. Dopiero po chwili zrozumiałem co ja zrobiłem. Pocałowałem go… pocałowałem! Moje marzenie się spełniło, ale… co jeśli teraz mnie znienawidzi?! Będzie mnie unikał… już nigdy nie zamienimy nawet słowa ze sobą… Co ja najlepszego zrobiłem?
Spojrzałem na niego ze strachem. Stał tylko i wciąż w szoku patrzył przed siebie. Serce waliło mi jak szalone. Nie wiedziałem co zrobić. Pierwsze co mi przyszło do głowy to ucieczka.
- Przepraszam – szepnąłem nerwowo i rzuciłem się biegiem do domu. Wpadłem do kuchni o mało nie zabijając się na stole. Sięgnąłem po szklankę i nalałem do niej zimnej wody. Wypiłem całą szklankę za jednym łykiem. Mama z ojcem pojechali do sklepu. Musiałem coś ze sobą zrobić, więc wziąłem kluczyki w rękę i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta i ruszyłem przed siebie. Nie myślałem o tym co robię. Nie myślałem o niczym tylko o tym jaki ja głupi jestem.
- Niech to szlag! – wydarłem się przyspieszając. Niby nie było dużo aut na drodze, ale jednak to ja przekraczałem dozwoloną prędkość. Wywalą mnie z pracy jak tak dalej pójdzie. Byłem zdenerwowany. Wkurzony na swoją własną głupotę i porywczość. Nie zauważyłem nawet kiedy znalazłem się na skrzyżowaniu. Później wszystko działo się cholernie szybko. Słyszałem tylko klakson. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem nadjeżdżającego tira. Nie mogłem nic zrobić. Wiedziałem, że na tym kończy się moja wyprawa do nikąd. Huk, ból i dachowanie. Tylko tyle pamiętam z całego wypadku. Ocknąłem się jeszcze kiedy ratownicy wyciągali mnie z wraku mojego samochodu. Któryś z nich coś do mnie mówił ale nie rozumiałem co. Wszędzie byli ludzie. Widziałem dym. Chyba coś się zapaliło. Czyżby mój wóz? Słyszałem stłumiony sygnał karetki. Przed oczami widziałem rozmazane plamy migających świateł z radiowozów. Później była już tylko ciemność.
Otworzyłem oczy ale nic nie widziałem. Wszędzie było czarno. Nie wiedziałem czy to sen czy rzeczywistość. Było mi zimno. Nagle zobaczyłem światło. Ten blask mnie oślepił, ale nie na długo. Przyzwyczaiłem się do niego. Nikogo tam nie było. Tylko światło, nic więcej. Biło od niego przyjemne ciepło. Ruszyłem w jego kierunku. Gdy byłem już na wyciągnięcie ręki od niego ktoś chwycił mnie za ramię. Odwróciłem się i zamarłem.
- Naruto? Co tu robisz?
- Nie idź tam. Nie zostawiaj mnie – powiedział błagalnym głosem. Łzy spływały mu po policzkach. Stałem i patrzyłem na niego w szoku. Nie mogłem nic powiedzieć. Jakby ktoś odebrał mi głos. Mogłem tylko stać i patrzeć się na niego. Nie mogłem się ruszyć, jakby ktoś mnie przywiązał, spętał łańcuchami. Chciałem go dotknąć, pocieszyć, przytulić.
- Przepraszam Sasuke, przepraszam to moja wina – mówił coraz głośniej i coraz bardziej płakał. Coraz więcej łez spływało po jego twarzy. Serce prawie pękało, a ja nic nie mogłem zrobić. Mogłem go tylko słuchać i obserwować. – Nie zostawiaj mnie. Czekamy na ciebie. Ja, Itachi, twoi rodzice.
Rodzice, brat, Naruto. Zostawiłem ich? A może nadal żyję? Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem gdzie jestem i co robię. Pamiętam tylko huk, ból i jakiś ludzi. Nic więcej. Wszystko zaczęło wirować. Kręciło mi się w głowie. Naruto gdzieś zniknął. Gdzie on jest? Wszystko w porządku?
- Naruto! Naruto! – wołałem, ale nikt się nie odezwał. Wszystko się skończyło. Znowu ciemność i ten błogi spokój. Znowu nic nie czułem. Nic nie pamiętałem. Wiedziałem tylko jedno. Muszę znaleźć drogę powrotną do Naruto.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział VIII

Yay! :3 Wreszcie naskrobałam coś niecoś ^^ Nie wiem kiedy coś wrzucę bo zapowiada się pracowity tydzień, a nawet dwa -,- ale moja w tym głowa żeby coś było jak tylko wrócę^^ A tym czasem zapraszam ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dotarliśmy do jeziora zdecydowanie za szybko. Mógłbym tak go tulić do siebie o wiele, wiele dłużej. No, ale nic nie trwa wiecznie… niestety. Zsiadłem z Romy i odwiązałem tobołek od siodła. Zaraz po mnie skoczył Naruto.
- Jak przyjemnie – powiedział przeciągając się. Uniósł ręce do góry przez co jego koszulka lekko się podwinęła ukazując kawałek jego ciała. Patrzyłem się na jego płaski, lekko umięśniony brzuch i nie mogłem oderwać od niego oczu. Otworzyłem usta i nadal nie mogłem nic zrobić. Prawie upuściłem nasz mały posiłek.
- Hę? Co jest, Sasuke?- zapytał Naruto. Oprzytomniałem i zarumieniony odwróciłem wzrok.
- Chodź – mruknąłem i zaprowadziłem go do brzegu jeziora. Było tutaj pięknie. Mały lasek za nami rozciągał się na kilka kilometrów i otaczał całe jezioro. Tylko małą, leśną dróżką można się tutaj dostać. Słońce mocno grzało, a drzewa dawały nam cień, w którym mogliśmy się skryć przed dokuczliwym gorącem. Położyłem tobołek na ziemi i wróciłem do konia. Zdjąłem mu uzdę i siodło. Położyłem je pod jakimś drzewem i pozwoliłem sobie na chwilkę relaksu. W tym czasie Naruto rozłożył koc i wyjął jedzenie z tobołka. Podniosłem się i usiadłem obok niego. Oczywiście ten młotek już jadł. Dopiero co wszamał śniadanie! Naprawdę nie pojmuję tego, gdzie on mieści takie ilości jedzenia…
- Hej, młotku. Zostaw też coś dla mnie…
- Spokojnie Sasu… - powiedział z pełnymi ustami. Zajadał kanapki ze smakiem, a ja w tym czasie leżałem spokojnie i wpatrywałem się w bezchmurne niebo. Było mi tak przyjemnie. Ciepło i spokojnie. Ptaki buszowały w gałęziach drzew. Od czasu do czasu jakieś małe zwierzątko, nie wiem czy to królik czy zając, przebiegało niedaleko nas. Słyszałem prychanie Romy, ale nie zwracałem na nie uwagi. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Kiedy się obudziłem Naruto przy mnie nie było. Zerwałem się z ziemi i rozejrzałem dookoła ale nigdzie go nie było.
- Naruto! – zawołałem. Nie odezwał się. Poszukałem wzrokiem Romy. Była przy jeziorze i piła wodę. Serce zaczęło mi bić mocniej na myśl, że mógł się zgubić lub ktoś mógł go porwać!
- Naruto! – powtórzyłem. Usłyszałem w krzakach cichy śmiech. Zmarszczyłem brwi i przyglądnąłem im się uważnie. Podszedłem bliżej i o mało nie dostałem zawału serca! Naruto nagle z nich wyskoczył i rzucił mi się na szyję ze śmiechem. Wylądowaliśmy razem na ziemi. Naruto cały czas się śmiał. Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co robić. Naprawdę mi ulżyło kiedy go zobaczyłem. Objąłem go i przyciągnąłem bardziej do siebie. Wcisnąłem nos w zagłębienie jego szyi i uspakajałem łomoczące serce. W jednej chwili Naruto przestał się śmiać. Myślałem, że od razu się ode mnie oderwie dlatego wzmocniłem uścisk ale nic takiego nie nastąpiło.
- Sasuke?
- Nigdy więcej nie znikaj mi z oczu – mruknąłem w jego szyję. Czułem pod palcami jak spiął mięśnie. Widocznie zaskoczyłem go tymi słowami. Sam się zastanawiam dlaczego to powiedziałem. Musiałem coś powiedzieć, a tylko te słowa przychodziły mi na myśl.
- Chyba się o mnie nie martwiłeś, Sasu?- powiedział nerwowym głosem. Nie chciałem go w tej chwili puścić. Chciałem go trzymać w ramionach jak najdłużej. Jak najdłużej czuć jego ciężar, ciepło bijące od jego ciała. Czułem się jak w niebie mogąc być przy nim tak blisko.
- Oczywiście, że się martwiłem, młotku.- „Kocham cię…”- dopowiedziałem w myślach.
- Umiem o siebie zadbać. Jestem policjantem! – powiedział po chwili milczenia. Puściłem tą uwagę mimo uszu. Uznałem, że jednak nie będę leżał cały dzień na ziemi. Puściłem go niechętnie i kazałem wstać. Z zarumienionymi policzkami wstał i otrzepał się. Poszedłem w jego ślady i skierowałem się w stronę jeziora. Było już późno. Słońce już zachodziło przedzierając się przez gałęzie drzew. Mógłbym tak stać i podziwiać to zjawisko ale niestety trzeba było wracać do domu. Ciekaw jestem jakim cudem Naruto jeszcze nie błagał o jedzenie. Spojrzałem na niego. Stał i wpatrywał się w pomarańczowe smugi słońca na niebie. Ostatnie promienie oświetlały jego twarz. Przymknął oczy i wziął potężny wdech. Wyglądał tak pięknie. Miałem ochotę podejść do niego i ucałować jego miękkie usta, zamknąć go w ramionach i nie puszczać, choćby nie wiem co!
Po jakimś czasie się ogarnąłem. Wziąłem siodło i uzdę w ręce i poszedłem do Romy. Założyłem to co miałem założyć i przyprowadziłem ją do Naruto. Na szczęście już poskładał koc, więc tylko przerzuciłem go przez konia i pomogłem mu wsiąść. Przypiąłem pusty już tobołek do siodła i wskoczyłem w to samo miejsce co wcześniej. Przytulając się delikatnie do pleców Naruto ruszyłem do domu.
Po kilku minutach dotarliśmy. Kazałem młotkowi wziąć koc i tobołek, a sam zaprowadziłem konia do stajni. „Rozebrałem” Romę z niepotrzebnych już sprzętów i zaprowadziłem ją do jej boksu.
- Dobranoc – szepnąłem jej na ucho. Prychnęła i położyła łeb na moim ramieniu. Odsunąłem się delikatnie, pogłaskałem ją po pysku i poszedłem do domu. Zmęczony nawet nie zauważyłem Itachiego w progu co skończyło się moim upadkiem.
- Sasuke! Co tak późno?! Udało ci się? Co? No mów!
- Itachi ciszej – zbeształem go wstając. Nawet nie pofatygował się żeby mi pomóc. Zapamiętam to sobie. – Jak tak bardzo chcesz wiedzieć co się wydarzyło to ci powiem – burknąłem w jego stronę. Uśmiechnął się jak małe dziecko, które właśnie miało się dowiedzieć, że dostanie szczeniaka pod choinkę. Widząc reakcję brata uśmiechnąłem się bezczelnie i palnąłem:
- Zasnąłem.
- Co?! – patrzył na mnie z niedowierzaniem. – Jak to zasnąłeś?! Nie mogłeś zasnąć! Ja się nie zgadzam!
- Nie masz tu nic do powiedzenia – mruknąłem znudzony. – A teraz się przesuń. Zmęczony jestem. Chcę już się położyć…
- No dobra, dobra – burknął nadymając policzki. Jak dzieciak.
Ominąłem go w przejściu i skierowałem się do pokoju. Chwyciłem pierwsze lepsze dresy i ruszyłem na dół do łazienki. Po kąpieli z mokrymi włosami ruszyłem z powrotem na górę. Jakież to męczące… W pokoju było ciemno. Słyszałem tylko równomierny oddech młotka. Spał sobie grzecznie w łóżku nieświadomy niczego. Rzuciłem ubrania na krzesło. Już mi się nie chciało ich składać. Podszedłem cicho do łóżka i wsunąłem się pod kołdrę. Spojrzałem w ciemności na twarz śpiącego obok Naruto. Wyciągnąłem dłoń w jego kierunku dłoń i dotknąłem jego policzka. Delikatnie potarłem kciukiem jego ciepłą, miękką skórę. Mruknął coś pod nosem i przy sunął się bliżej mnie. Obróciłem się na bok i objąłem go ramieniem. Pocałowałem go w czoło i mruknąłem ciche ”dobranoc”. Nie wiem kiedy odpłynąłem do krainy snów.

Mniej więcej tak wyglądały następne 3 tygodnie u rodziców. Ja pomagałem Itachiemu przy koniach, a Naruto pomagał mamie w sprzątaniu domu lub w gotowaniu. Naprawdę dobry jest w te klocki. Przynosił nam codziennie przynajmniej po 2 butelki wody i kanapki do stajni. Kilka razy wrzuciłem go do siana lub oblałem wodą przez co musiałem uciekać przed wściekłym Uzumakim. Było dość zabawnie. Kiedy my się goniliśmy, Itachi opierał się o belkę i obserwował nas z uśmiechem na twarzy. Te małe wakacje dobrze zrobiły nam wszystkim. Ojciec wreszcie się rozchmurzył, a mama była z tego niezwykle zadowolona. Itachi był za to wniebowzięty całym tym zamieszaniem jakie wprowadziliśmy z Naruto. Ja w końcu zbliżyłem się do młotka, a ten zapomniał o całej przykrej rzeczywistości. Było wspaniale, do czasu powrotu do Tokio. 

piątek, 5 lipca 2013

Pobudka (NaruSasu)

Hm.. no tak. Mówiłam, że mam małego one-shota.. nie do końca jest mój xD Tworzyłam go razem z przyjaciółką.. Jak dla mnie jest trochę.. dziwny(?). No nie ważne.. Jestem ciekawa co Wy powiecie po jego przeczytaniu xD
~ koniec nudzenia^^~

   Obudziło mnie miłe łaskotanie. Otworzyłem oczy i zamarłem. Byłem nagi, a zasypiałem w piżamie. Jak to jest możliwe? Spojrzałem nad siebie. Moje ręce były przypięte kajdankami do wezgłowia łóżka.

- Co jest?

Naruto w samych spodniach od dresu, leżał na boku i miaział mnie piórkiem po brzuchu. Zauważyłem istotną rzecz w całym tym zajściu. Byłem podniecony. ~ Cholera… co jest?~

- Dzień dobry Sasu…- mruknął mi do ucha. Ton jego głosu… przeszył całe moje ciało. Przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa.

- Naruto…- wychrypiałem zaspanym głosem.- Co ty robisz?

-Nic takiego- mruknął.- Postanowiłem się trochę z tobą zabawić- powiedział i polizał moje ucho. Kolejny dreszcz, kolejna fala podniecenia.

- Zabawić…?- zapytałem. Powoli doprowadzał mnie do szału.

- Tak… zobaczysz… będzie nam dobrze- wymruczał i zaczął całować mnie po linii szczęki. Nie mogłem się powstrzymać od westchnienia. Na ślepo, bo z zamkniętymi oczami, szukałem jego ust. Wpiłem się w nie zachłannie. Może to nie jest taki zły pomysł? Już parę razy byłem na dole, ale gdy się tak zabawialiśmy to ja dominowałem. Nie wiem co mam o tym myśleć. To pierwszy raz, kiedy całkowicie tracę kontrolę.

   Poczułem jak palce Naruto zaciskają się na moim penisie. Westchnąłem i wygiąłem się w lekki łuk. Chyba spodobała mu się moja reakcja, bo uśmiechnął się i zaczął poruszać ręką. Czułem się tak niesamowicie zdominowany. Naruto całował mój tors, a jedną ręką masował moje żebra. Ile bym dał, żeby go w tej chwili dotknąć, przytulić.
Odchodziłem od zmysłów. Jedynie resztką swojej silnej woli powstrzymałem się od krzyku przyjemności, kiedy zassał się na główce mojej męskości. Zagryzłem mocno dolną wargę, aż  poczułem meliczny smak krwi w ustach. Po chwili Naruto zaczął poruszać głową. Najpierw powoli, potem co raz szybciej. Co chwilę zmieniał tępo. Lizał go i ssał na zmianę. Doprowadzał mnie do białej gorączki. Spojrzałem na niego spod przymkniętych powiek. Pozbył się swoich spodni. Nawet nie wiem kiedy.

- Naruto!- krzyknąłem kiedy poczułem w sobie pierwszy palec. Przez chwilę nie poruszał nim, dając mi czas na przyzwyczajenie się.

- Uhm… Naru...- westchnąłem kiedy zaczął poruszać palcem. To było takie przyjemne uczucie.

- Sasu… dobrze ci?

- Taaak…- szepnąłem. Nie wiem kiedy włożył we mnie następny palec. Po nim dołączył trzeci, ale coś było nie tak. Czułem to. On coś kombinował. Co chwilę trafiał w moją prostatę. Fale gorąca zalewały mnie, ale chciałem więcej. Chciałem jego.

- Sasu… Przygotuj się… Mam zamiar włożyć w ciebie całą moją dłoń… - wymruczał mi do ucha i mocno pocałował mnie w usta. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że właśnie tego chcę.

- Dobrze…- powiedziałem, gdy się ode mnie oderwał. Po tych słowach podniosłem głowę i znowu połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Naruto ponownie objął moją męskość ręką. W ten sposób odwrócił moją uwagę od następnego palca wsuwającego się ostrożnie. Rozłożyłem szerzej nogi. Było mi wygodniej i czułem lepiej jego palce poruszające się we mnie.

-Naruto!- przerwałem pocałunek. – Wolniej… ja… zaraz…

- Spokojnie…- znów mnie pocałował. Poczułem jak wkłada ostatni palec, po chwili cała jego dłoń zanurzyła się w moim ciele. Niesamowite uczucie. Poruszał delikatnie ręką. Było mi tak dobrze…

- Tak… Naruto… tak… pełno!- krzyknąłem kiedy trafił w mój najczulszy punkt. – Uwolnij moje ręce… - poprosiłem. Od razu sięgnął za moją głowę i odpiął kajdanki. Przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem gwałtownie. Moja ręka zawędrowała do członka mojego kochanka. Zacząłem nią szybko poruszać. Chciałem, żeby też poczuł przyjemność z naszej „zabawy”.

- Sasu… chyba nie chcesz, żebym tak szybko skończył co? Ah!

- Uhm… Oczywiście, że mh! Że nie…- powiedziałem. Chciałem już poczuć go w sobie. Teraz, w tym momencie, natychmiast.- Naruto… wejdź ah… proszę wejdź we mnie!

Całkowicie straciłem kontrolę nad sobą. Naruto wyciągnął delikatnie ze mnie swoją dłoń i wszedł we mnie ostrożnie. Od razu zaczął się we mnie poruszać. To było to! Ułożyłem się wygodnie i oddałem się przyjemności. Co chwilę trafiał w moją prostatę dostarczając mi tyle doznań. Jęczałem, wyginałem się i błagałem o więcej.

- Szybciej… Naruto ah!  Szybciej!

- Och! Sasu… jesteś taki… gorący!

Poruszał się szybko i gwałtownie. Czułem, że jest już blisko. W pewnym momencie chwycił w dłoń mojego członka i zaczął go energicznie stymulować. Takiej dawki przyjemności nie wytrzymałem i doszedłem z jego imieniem na ustach.

- SASUKE!- krzyknął i doszedł we mnie. Czułem jak jego nasienie wypełnia moja dziurkę. Zmęczony opadł na mnie. Obaj mieliśmy ciężki i nierówny oddech. Po dłuższej chwili delikatnie wysunął się ze mnie. Nadal na mnie leżąc pocałował mnie mocno w usta. Z zapałem oddałem pocałunek.

- Od teraz wszędzie będziesz mnie nosił na rękach – burknąłem pod nosem.


- Jak sobie życzysz – powiedział uśmiechając się promiennie. Przez tego młotka nie ruszę się z łóżka przez co najmniej tydzień!