środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział XI

Tak wiem, dawno mnie nie było ;___; wybaczcie... Strasznie długo pisałam ten rozdział i szczerze mówiąc nie jestem z niego zadowolona, ale nie miałam innego pomysłu na zakończenie tego opowiadania ;___; Dziękuję wam za komentarze<3 i przepraszam za wszystkie błędy jakie się pojawiły... to tacy moi "przyjaciele, których nie potrafię się pozbyć-,- Okey! Zapraszam do przeczytania ostatniego rozdziału!^^

~koniec smęcenia~


Naruto spojrzał mi w oczy i przywarł do moich ust. Nie wiedziałem czy to sen czy rzeczywistość. Przypomniałem sobie tamten pocałunek. Te same słodkie usta. Ten sam słodki zapach. Ten sam Naruto.
Po krótkim czasie przymknąłem powieki i przyciągnąłem go do siebie, pogłębiając tym samym pocałunek. Nie liczyło się nic. Liczyła się tylko ta chwila. Usłyszałem tylko zgrzytnięcie drzwi. Oderwałem się od blondyna i oboje zgodnie zerknęliśmy w tamtym kierunku. Zamarłem na widok brata i rodziców stojących w progu. Itachi lekko uśmiechnięty, ojciec miał niewiarygodnie zdziwioną minę, a mama? Sam nie wiem co sobie pomyślała. Nie tak to miało wyglądać. Nie w ten sposób mieli się dowiedzieć, że ich syn jest gejem!
- Sasuke? – wybełkotała mama.
- Synu? – zagadnął ojciec patrząc na mnie jak na istotę nie z tego świata.
- Mamo…tato… ja… - jąkałem się. Co miałem im powiedzieć?
- No nareszcie braciszku! – wykrzyknął Itachi. Podszedł i uścisnął mnie. – Gratuluję – wyszeptał podnieconym głosem.
„Gratuluję?!” oburzyłem się w myślach. Naruto siedział jakby nigdy nic i uśmiechał się promiennie. Nie wiedziałem co się dzieje. Rodzice spokojnie weszli do sali i… szczęśliwi?
- Wreszcie się wybudziłeś! Tak się z ojcem martwiliśmy! – mówiła mama i przytuliła mnie. Nadal nie wiedziałem co się tu dzieje. Objąłem ją i spojrzałem pytająco na Itachiego.
- Nadal uważam, że jak na policjanta to głupio postąpiłeś wsiadając do samochodu w takim stanie – powiedział spokojnie ojciec. Serio… co się tutaj dzieje?
- Oj, tato. Daj już spokój! – odezwał się Itachi. – Przecież wiesz jak to jest jak człowiek jest zdenerwowany i nie myśli racjonalnie.
- Ale nie powinien wsiadać do samochodu!
- Fugaku! – ryknęła mama. Ojć, jest źle. Mama zła – mama niebezpieczna.
- Spokojnie, proszę pani. Panie Uchiha przecież jest wszystko w porządku. Najważniejsze, że Sasuke się obudził – powiedział Naruto i złapał mnie za rękę. Lekko ścisnąłem jego palce i ze strachem spojrzałem na rodziców. Muszę im powiedzieć teraz. Widzieli mnie i Naruto, więc trzeba to teraz wyjaśnić.
- Mamo, tato…- zacząłem. Serce mi biło jak oszalałe. Balem się jak nigdy dotąd. – ja… jestem gejem – wypaliłem. Itachiemu opadła szczęka. Wpatrywał się we mnie jak w wariata. Może rzeczywiście nim byłem? W takiej chwili mówić coś takiego?! Zwariowałem… jestem idiotą…
- Ale my to wiemy synku – powiedziała łagodnie mama.
- Jak to wiecie?! – zdziwiłem się. Na pewno im tego nie mówiłem wcześniej! I nie było widać tego po mnie! Jestem pewien!
- Sasuke – zagrzmiał ojciec. Skończył się dzień dziecka. – nie podoba mi się to, że jesteś… kim jesteś, ale nic na to nie poradzę. Naruto nam powiedział o swoich uczuciach i o tym co się stało przed twoim wypadkiem. Nie rozumiem tylko dlaczego nam tego nie powiedziałeś?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wpatrywałem się w ojca jak w ósmy cud świata. Spodziewałem się, że mnie wyzywa, że się wścieknie, a on prowadzi ze mną dyplomatyczną rozmowę?! I zaraz… Naruto powiedział im o swoich… uczuciach? To znaczy, że… że coś do mnie czuje? Coś więcej niż do zwykłego przyjaciela?!
- Tato… ja przepraszam. Ja wiem, że oczekiwałeś po mnie czegoś więcej niż wiadomości o mojej orientacji. Wiem też, że liczyłeś na wnuki, ale ja nie mogę Ci ich dać. Przepraszam – szepnąłem i nieświadomie ścisnąłem mocniej dłoń Naruto. Opuściłem głowę i czekałem na wybuch. Zamiast Armagedonu poczułem na ramieniu delikatną dłoń mamy. Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się lekko i spojrzała na Itachiego. Podążyłem za jej wzrokiem i obserwowałem brata. Stal z założonymi rękoma i patrzył się na mnie z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze?!
- Nic nie mówiłeś…- mruknął Naruto. Nie wytrzymałem i zaśmiałem się pod nosem. Ojciec rozchmurzył się i nawet nie zauważył, że zignorowałem jego pytanie.
 Udało się. Powiedziałem rodzicom o mojej orientacji, oni mnie nie wydziedziczyli, a potem, gdy wyszli i zostałem sam na sam z Naruto, wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Okazało się, że on też… też mnie kocha! Powiedział o wszystkim rodzicom, znaczy o pocałunku, a gdy Itachi powiedział o mojej orientacji i o tym, że kocham się w Naru nie zrobili wielkiej afery. No, przynajmniej mama. Ojciec miał jakieś obiekcje, ale udało się go ujarzmić. Po kilku dniach (spędzonych w towarzystwie Naruto) wypuścili mnie ze szpitala. Wróciłem do domu rodziców i tam spędziłem kilka następnych dni. Było wesoło i przyjemnie. Rodzinna atmosfera wypełniała cały dom, jak nigdy dotąd. Szczególnie jeden dzień zapadł mi w pamięci i nigdy go nie zapomnę.
Było już późno, Naruto się kąpał, a ja siedziałem na łóżku rozmyślając nad tym wszystkim co się stało. Niby wszystko jest porządku, ale jeszcze nie wyznałem Naruto tego co do niego czuję. Gryzło mnie to, bardzo. Od kiedy wróciłem ze szpitala, unikał sytuacji, w których moglibyśmy być sami. W końcu wyszedł z łazienki i wrócił do pokoju. Unikał mojego wzroku. Nie wytrzymałem i wstałem. Podszedłem do niego i chwyciłem go za ramię. Zaskoczony obrócił się, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo wpiłem się w jego usta. Po chwili oderwałem się od niego, zebrałem się na odwagę i wszystko mu powiedziałem:
- Kocham cię. Od kiedy cię poznałem, kocham cię. Nie wiem dlaczego i jak to się stało po prostu cię kocham. Chcę być z tobą Naruto. Chcę być przy tobie już na zawsze. Pocieszać cię, gdy jest ci smutno. Śmiać się z tobą, gdy jesteś szczęśliwy. Pomagać ci we wszystkim i już nigdy cię nie opuszczać!
Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Sam byłem zaskoczony, że w końcu mu to powiedziałem. Puściłem jego rękę i sapnąłem zrezygnowany.
- Wiem… wiem, że teraz zmieni się miedzy nami wszystko… ja…
- W porządku – przerwał mi. – Ja też cię kocham Sasuke i też chce być z tobą, ale musisz mi coś obiecać.
Aż zaniemówiłem z wrażenia. Mogłem tylko na niego patrzeć.
- Co? – wydukałem. Uśmiechnął się szeroko i popchnął mnie na łóżko.
- Nigdy więcej nie siadaj za kierownice – wymruczał mi do ucha i pocałował.

Spędziliśmy wtedy wspaniałą noc. Mamy już wiele takich nocy za sobą. Po przyjeździe do domu od razu się do mnie wprowadził. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi, moje marzenie się spełniło choć nadal zastanawiam się czy to możliwe, że ten wspaniały blondyn jest moim chłopakiem? 

środa, 7 sierpnia 2013

one-shocik ^^

Przepraszam za błędy i tak.. kolejny rozdział jest w toku xD trochę teraz krucho z internetem i czasem na pisanie.. wakacje i wgl.. nic nie poradze.. przepraszam ;____;
*koniec nudzenia*


Wszędzie krew. Na chodniku, na ścianie... była wszędzie. Z rany czarnowłosego sączyła się mini rzeczka czerwonej substancji. Czy żył, czy oddychał? Naruto tego nie wiedział. Oszołomiony całym zdarzeniem nie wiedział co się z nim dzieje. Nagle ktoś wstrząsnął jego ramieniem.

- Naruto! Puść go! – krzyczał Kakashi. Niestety nic tym nie wskórał…

***

Kilka godzin wcześniej

Naruto siedział spokojnie na kanapie i popijał kawę. Był słoneczny piękny dzień. Ptaki już od świtu latały przed oknami i ćwierkały radośnie. Blondyn rozciągnął się na kanapie i wstał podążając do lodówki. No, cóż… zgłodniał biedaczek. Umówił się z Sasuke. Naruto na samą myśl o nim robił się radosny.

Zrobił sobie kilka kanapek, zjadł i poszedł się umyć. Pachnący, czysty i świeżutki wziął klucze i wyszedł z domu. Umówili się przy fontannie. Idealne miejsce biorąc pod uwagę temperaturę panującą w całym mieście. Siedział na kraju i ochlapywał twarz gdy Sasuke go zobaczył. Krople wody obmywające twarz blondyna spływały leniwie po jego twarzy. Słońce rozjaśniło jego kosmyki przez co teraz wyglądał jak bóg. Serce bruneta przyspieszyło swoją akcję. Już od dawna się w nim kochał. Nie powiedział mu o tym. Byli przecież najlepszymi przyjaciółmi, ale od jakiegoś czasu Naruto przestał go traktować jak przyjaciela, a bardziej jak… chłopaka. Właśnie przez to Sasuke zdecydował się powiedzieć mu o swoich uczuciach.

- Hej…- mruknął patrząc ponad ramię blondyna.

- Sasu! No wreszcie jesteś! – krzyknął uradowany Naruto. On także połapał się w swoich uczuciach co do Sasuke. Od kiedy to zaakceptował postanowił uwieść przyjaciela. Samolubne? Może, ale jego to nie obchodziło. Zakochał się w nim. Znali się od dziecka. Zawsze ze sobą rywalizowali i zawsze byli blisko siebie. Cokolwiek go dręczyło, kiedy było mu źle mógł przyjść do Uchiha i się wyżalić. Widział też, że zachowanie Sasuke zmienia się diametralnie gdy Naruto przy nim był. Nie był głupi, potrafił obserwować otoczenie. Zastanawiał się tylko czy Sasuke też darzy go tym samym uczuciem – miłością.

- Wybacz te… - spojrzał na zegarek – trzy minuty spóźnienia. – mruknął.

- Aż trzy minuty! Myślisz, że mam tak dużo czasu? – zapytał przekornie.

- Nie myślę, ja wiem. Z resztą co taki młotek jak ty może mieć do roboty? – powiedział i uśmiechnął się lekko do blondyna. Pokiwał głową i zawrócił. – Rusz się nie będę tu sterczał cały dzień… - mruknął.

Genialny Naruto wpadł na genialny pomysł. Gdy Sasuke się obrócił ten zamoczył rękę w wodzie i ochlapał biednego Uchihe. Sasuke stanął w miejscu i z mordem w oczach powoli odwrócił się w stronę śmiejącego się Naruto.

- Na-ru-to…- warknął i wepchnął chłopaka do fontanny. Blondyn w akcie desperacji chwycił go za koszulkę i pociągnął za sobą. W efekcie obaj byli w wodzie i obaj byli mokrzy. Sasuke poniósł się na przed ramionach i przetarł twarz. Za nim to samo zrobił Naruto.

- Ha, ha! Patrz! Teraz jesteś cały mokry! – zaśmiał się Uzumaki.

- No co ty nie powiesz młotku – warknął. – Jakbyś nie zauważył to ty też jesteś mokry.

- No wiem… - mruknął uśmiechnięty. – Em… Sasuke… mógłbyś ze mnie zejść? – zapytał zmieszany. Brunet dopiero teraz zauważył, że prawie leży na Uzumakim. Czym prędzej się pozbierał i wyszedł z wody wykręcając koszulkę.

- Pospiesz się… chcę ci pokazać… - mruknął do niego i powoli odszedł od fontanny.

- Hej czekaj! Draniu! – jęknął Naruto wybiegając z wody. Cały mokry rzucił się na plecy Sasuke.

- Co robisz?! – krzyknął zaskoczony.

- Skoro już obaj jesteśmy mokrzy to chyba nie będzie Ci przeszkadzać jak poniesiesz mnie na barana co? – zapytał słodko.

- Naruto… - westchnął cierpiętniczo, ale nie potrafił mu odmówić. Co ta miłość z nim zrobiła?

Szli między starymi domami. Tędy najszybciej można było dojść do parku i nie było dużo ludzi co bardzo im pasowało. W jednej chwili usłyszeli strzał potem drugi i trzeci. Zatrzymali się, a Naruto zszedł szybko z pleców Uchihy. Hałasy były coraz głośniejsze. Wkońcu jakiś facet wyleciał zza zakrętu i z pistoletem w ręku i czerwoną od krwi ręką przewrócił się patrząc z przerażeniem na twarzy za siebie. Nagle wrzeszcząc wybiegł jakiś gość. Wyglądał na szalonego mordercę, którym niestety był. Leżący na ziemi mężczyzna próbował strzelić do napastnika ale nie miał już kul. Szaleniec zaśmiał się i strzelił mu prosto w głowę. Naruto i Sasuke patrzyli na ta scenę jak sparaliżowani. Uchiha zdążył tylko zauważyć lufę skierowaną wprost na Naruto, gdy ten strzelił. Sasuke rzucił się w stronę blondyna i osłonił go własnym ciałem. Ogromny ból w klatce piersiowej, upadek i pełno krwi. Tyle zarejestrował. Słyszał jeszcze krzyk Naruto i kogoś jeszcze.

Kakashi razem z kilkoma innymi służbistami pojmali szaleńca. Hatake widząc Sasuke na kolanach Naruto i krew wokół nich zrozumiał co się stało. Podbiegł szybko do nich i zadzwonił po karetkę.

Było już za późno. Sasuke nie oddychał. Dostał prosto w serce. Krew strumieniami wylewała się z jego rany. Naruto nie mógł w to uwierzyć. Jego ukochana osoba umarła w jego rękach broniąc JEGO. Ręce miał całe we krwi Sasuke. Jego mokra koszulka zdążyła już się zabarwić na czerwono. Coś w nim szalało. Kazało mu wstać i zabić tego, który odważył się zabić jego ukochanego. Jedyne co mógł teraz zrobić to klęczeć przytulając do siebie ciało chłopaka. Wrzask cierpienia przeszył powietrze. Łzy same leciały po policzkach. Skronie pulsowały, a serce rozrywało na miliony kawałeczków.

- Sasuke – szeptał. – Sasuke błagam otwórz oczy! – krzyczał, a łzy zalewały jego oczy. Sasuke nie otworzył oczu, nie drgnął, nie dał znaku życia. Naruto wariował. Ostatnia osoba, na której mu zależało umarła. Zostawił go samego.


Kiwał się w przód i w tył ściskając stygnące ciało ukochanego w rękach, a w głowie rozbijały mu się ostatnie słowa przyjaciela – kocham cię, młotku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
tak, tak wiem.. nie do końca mi to wyszło.. ;___; ale coś musiałam w końcu wrzucić, bo tak łyso tutaj.. :) mam nadzieję, że dobrze wam mijają wakacje ^^ ach, te upały ^^