poniedziałek, 3 lutego 2014

Niebiańska misja 5

 Ha! Witajcie Robaczki! Tęskniliście?! Udało mi się wyskrobać następny rozdział NB tak jak obiecałam ^^ Mam nadzieję, że nie narobiłam tam za dużo błędów ;-;
ps. dzięki Robaczki za komentarze <3 Zapraszam do czytanka ^^
~ kuuuniec nudzeniaa~

Popcorn był dosłownie wszędzie. Na telewizorze, półkach, szafce, biurku. Nawet jakimś cudem znalazł się na suficie. Kiba siedział z nieodgadnioną miną wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Zastygł w jednej pozycji trzymając miskę w rękach.
- Kiba? – zagadnął blondyn. Psiarz nie reagował, więc Naruto postanowił do niego podejść. Położył mu rękę na ramieniu. Kiba jakby wyszedł z transu i spojrzał na Uzumakiego.
- Rany… stary co tu się dzieje…?
- Mnie o to pytasz? To ja się ciebie pytam, co się tu stało?! – powiedział podniesionym głosem.
- A skąd mam wiedzieć?
- Stąd, że tu byłeś pacanie!
- Nie nazywaj mnie pacanem! Nie wiem co się stało! Nagle żarcie zaczęło latać po pokoju!
- Samo? – zapytał zdziwiony Naruto.
- No nie! Znaczy tak! Znaczy… kurwa nie wiem! To jakieś nawiedzone jest! – żachnął się szatyn. Odłożył miskę i sięgnął po piwo. Uzumaki domyślał się kto mógł stać za tą popcornową wichurą.
Psiarz wziął łyka z butelki i odłożył ją z powrotem na stolik.
- Powiedz mi…tu są jakieś duchy? – zapytał Kiba ze strachem w oczach. Naruto spojrzał na niego jak na idiotę.
- Duchy? Jasne! Jest taki jeden! Brunet, czarne jak węgiel oczy i cholernie przystojny! – wykrzyknął w nerwach dysząc nad przyjacielem.
- W-więc jest?! – upewniał się przerażony Inuzuka. Od zawsze bał się duchów i innych tym podobnych stworzeń.
- Jest! Ale zniknął, Drań jeden! – wrzasnął Uzumaki zrzucając popcorn z biurka.
- To j-ja już pójdę! – wyjąkał, szybko pozbierał swoje rzeczy i już go nie było. Naruto nawet nie zwrócił na niego uwagi. Uderzył się w policzek i westchnął. Ogarnął wzrokiem cały pokój i załamał się w duchu. Teraz wszystko musi sam posprzątać.
- Czas się za to zabrać – mruknął pod nosem. – I był sobie meczyk.

~*~*~*~

Tymczasem przed blokiem Naruto kręcił się nie kto inny jak Sasuke.
- Pierdolony psiarz! Co on sobie wyobraża! – warczał pod nosem.
- Sasuś! A co ty taki nie w sosie co?
- Kakashi, co ty tu znowu robisz?! – warknął w stronę swojego „opiekuna”. Hatake uśmiechnął się pod maską unosząc palec do góry.
- Ja – wskazał na siebie – pilnuję ciebie!  -to mówiąc dal pstryczka w nos wkurzonemu Uchisze. – A teraz mów coś ty taki wkurzony? Blondynek ci się nie dał? – zaśmiał się opierając o barierkę, przy której stali.
- O czym ty w ogóle mówisz?! – oburzył się brunet. – To, że jest ładny nie oznacza, że mi się podoba! On jest…jest…no nie w moim typie!
- Jaaasne – przeciągnął świdrując jego sylwetkę jednym okiem.
- No tak! – upierał się przy swoim. Nagle obok niego dosłownie przebiegł jakiś szatyn. Wiedział, że go skądś kojarzy. Przyjrzał się dokładniej czuprynie i plecakowi chłopaka.
- Muszę iść! – rzucił przez ramię do szarowłosego i pobiegł za nim.
- Oczywiście Sasuś! – krzyknął za nim. – Zakochany Sasek. Piękna nowość – mruknął pod nosem uśmiechając się do siebie. – Trzeba będzie przekazać tą informację Itaśkowi…
- Co mi przekazać? – zainteresował się brunet, który dosłownie sekundę później pojawił się obok Kakashiego. Wyglądał jak kopia Sasuke. Jedyne co ich różniło to wiek i fakt, że Itachi miał długie włosy spięte w koński ogon. Uśmiech obydwoje mieli taki sam – boski.
- Itachi! Dobrze, że cię widzę! Choć pójdziemy na kawkę i wszystko ci opowiem! – powiedział z entuzjazmem zamaskowany anioł.
- Dobrze, ale ty stawiasz! – rzucił z uśmiechem starszy Uchiha.
- Nie ma mowy!
- Kasieeeek! – jęknął Itachi z miną proszącego szczeniaka. Hatake zawsze nabierał się na tę sztuczkę.
- No dobra – mruknął i oboje zniknęli.

~*~*~*~
- Gdzie ten Drań jest?! – mruczał do siebie. Przyzwyczaił się do obecności Sasuke w swoim domu, w swoim otoczeniu…w życiu. Nawet go polubił, nawet bardziej niż myślał. Odkąd skończył sprzątać w pokoju, siedział w kuchni i popijając kawę czekał…czekał na swojego anioła stróża. Zaczął się nawet zastanawiać, czy po tej małej akcji przerwanej przez Kibę, Sasuke po prostu go nie opuścił? Nie mógł się pogodzić z myślą o ponownym byciu samym. O byciu samym…bez Sasuke. Bez tego cholernego Drania uprzykrzającego mu życie, bez cholernego Drania poprawiającego mu humor, pomagającego mu…bez tego nowego czułego Drania, którego poznał jeszcze kilka godzin temu.
- Nie, to nie możliwe, żeby mnie opuścił… - szepnął do siebie. Nie rozumiał dla czego o nim myśli. Nie rozumiał, dlaczego czuje się opuszczony, a po jego policzku spływa powoli łza. Wytarł ją rękawem swojej ulubionej pomarańczowej bluzy i upił łyk kawy. ~Gdzie ten Dureń poszedł…~ pomyślał. Uniósł głowę, czując obecność kogoś jeszcze. Z załzawionymi oczami wpatrywał się w opierającego się o ścianę, Sasuke.
- Młotku? Czego ryczysz?  - zapytał, o dziwo, uśmiechając się brunet.
- Sasuke…- szepnął blondyn. Wpatrywał się w jego cudowny uśmiech. Widząc takiego Sasuke, poczuł gorąco zalewające całe jego ciało. Wstał gwałtownie z krzesła, które prawie wylądowało na podłodze i rzucił się w ramiona, zdziwionego jak cholera, Uchihy.
- Co ci się stało, Młotku? – szepnął anioł, nie panując nad swoim ciałem. Objął łkającego Naruto i przyłożył usta do blond czupryny, uspakajająco głaszcząc go po plecach.
- Już myślałem, że mnie zostawiłeś! Gdzie ty byłeś?! I co zrobiłeś z moim pokojem, ty Draniu?! – wybuchł odzyskując rezon
- Ja?!
- Tak ty! – krzyknął nadymając policzki. Patrzył Sasuke prosto w zdziwione oczy. Po czasie spędzonym z blondynem, nadal nie przyzwyczaił się do jego szybkich zmian jego nastroju. W jednym momencie płacze, a w drugim wkurza się lub śmieje. U Naruto to normalne.
- Po pierwsze nie zostawiłem cię i nie zostawię, bo zawalę misję. Po drugie - poszedłem tam gdzie poszedłem – odpowiedział wymijająco. Co się będzie rozmieniał na drobne? – A po trzecie, narobiłem syfu, przyznaję, ale dlatego, że nie chciałeś wyrzucić stąd tego pchlarza! – burknął wypuszczając blondyna z ramion. Obaj nie zorientowali się, że przez cały ten czas stali przytuleni do siebie.
- To robi się coraz dziwniejsze – zauważył Naruto. Opuścił głowę i wpatrywał się w swoje skarpetki.
- „To” to znaczy co…? – zapytał Sasuke, choć dobrze wiedział o co chodzi Uzumakiemu.
- Bo…najpierw mi dokuczasz, potem pomagasz…próbujesz pocałować – wyszeptał rumieniąc się soczyście, – a później robisz scenę jakbyś był zazdrosny i każesz mi wyrzucić Kibę…zrobiłeś mi burdel w pokoju! –to mówiąc spojrzał mu hardo w oczy, ale widząc czuły uśmiech na twarzy Sasuke znów opuścił głowę. – Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć Sasuke...
Uchiha cały czas słuchał tego co mówi Naruto. Uśmiechał się na wspomnienie tego co miało miejsce kilka godzin wcześniej, zanim Psiarz wpadł do ICH domu.
- Chciałbyś to powtórzyć? – zapytał Sasuke przerywając Naruto. Blondyn spojrzał na niego z zaskoczeniem  i rumieńcami na twarzy. Uchiha nie czekał na jego odpowiedź tylko znów objął go w pasie. Położył dłoń na policzku Naruto i patrząc mu w oczy powoli, zbliżał twarz do różowiutkiej twarzy Uzumakiego.

- Sasuke…co ty…- szepnął, a reszta niedokończonego zdania utonęła w ustach anioła.