sobota, 20 lipca 2013

Rozdział X

Okey^^ Mamy następny rozdział! Na początek chcę bardzo podziękować eQ za komentarze^^ Dziękuję! I przepraszam za błędy, które jak zwykle mogły się wkarść do tekstu... Zapraszam ^^
~koniec nudzenia~


Strasznie bolała mnie głowa. Słyszałem jakieś ciche pikanie. Niestety nasilało się coraz bardziej. Im bardziej się wybudzałem tym głośniej pikała maszyna obok. Skronie boleśnie mi pulsowały.
„Co ja narobiłem? Balowałem czy co? I co za cholerstwo tak hałasuje?!”
Otworzyłem powoli oczy. Obraz był niewyraźny i zamazany. Jakby ktoś specjalnie założył mi na oczy jakąś mgiełkę czy coś w tym stylu. Z każdym mrugnięciem widziałem coraz lepiej. Biały sufit. Tylko tyle zobaczyłem. Wpatrywałem się w niego dobrą chwilę zanim zaskoczyłem, że przydałoby się zorientować, gdzie ja do cholery jestem. Spojrzałem w prawo i zauważyłem okno. Słońce świeciło i pewnie gdyby nie to pikające coś usłyszałbym ptaki. No właśnie. Pikające, doprowadzające mnie do szału ustrojstwo stało po lewej. Maszyna pikała równo z moim tętnem. Czyżbym był w szpitalu?
Moje zapoznawanie się z terenem przerwał ktoś wchodzący do sali. Skoro jestem w szpitalu, to muszę być w sali. Tylko dlaczego jestem podłączony do tej maszyny?
- O proszę, proszę. Ktoś nam się tu wyspał. Dzień dobry panie Uchiha! Wszyscy się o pana martwili – powiedział wesoło jakiś gość w białym fartuchu. Lekarz. Nie lubię lekarzy. Są dziwni. Mili i dziwni.
Spojrzałem na niego leniwie i mruknąłem ciche dzień dobry. Gardło miałem wysuszone na wiór. Ledwo się odezwałem. Próbowałem się podnieść ale nie mogłem. Zabrakło mi sił.
- Spokojnie. Niech się pan nie rusza. Długo na pana czekaliśmy. Zaraz po badaniu zadzwonię do pana rodziców i przyjaciela. Pan Uzumaki będzie szczęśliwy. Całymi dniami u pana przesiadywał. Nie mogliśmy go od pana odciągnąć. Ciągle powtarzał, że to jego wina i musi być przy panu jak się pan obudzi – powiedział podchodząc do mojego łóżka. Słuchałem go niemal z uwielbieniem, a zarazem przerażeniem. Naruto tu był, siedział i czekał na mnie. To były najlepsze słowa jakie mogłem usłyszeć. Tylko dlaczego obwinia się o to, że tu jestem?
- Panie doktorze…- mruknąłem.- Jak długo tu leżę?
- Dwa tygodnie – odpowiedział nie podnosząc wzroku znad swoich notatek. Dwa tygodnie. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Tak długo tutaj byłem. Co z Naruto? Ciekawe czy u niego wszystko porządku.
W pewnym momencie lekarz wyjął coś ostrego i dźgnął duży palec u lewej nogi.
- Czuje pan?
- Tak.
- A to? – powtórzył czynność na prawej.
- Tak – odpowiedziałem. – Mogę dostać wody? Mam strasznie suche gardło- poprosiłem.
- Oczywiście za chwilkę pielęgniarka przyniesie – powiedział uprzejmie i skierował się do drzwi.
- A jeszcze jedno… może pan mnie odłączyć od tego? – wskazałem na maszynę. – Strasznie mnie denerwuje i głowa mnie boli – powiedziałem. Lekarz popatrzył na mnie z rozbawieniem, ale wyłączył maszynę z czego byłem niezwykle zadowolony. Kilka minut później dostałem swoją upragnioną wodę. Od razu lepiej. Położyłem się z powrotem i wgapiałem się w sufit. Naruto… znienawidził mnie? Nie, nie sądzę., Skoro tutaj był... Mam nadzieję, że chociaż mi wybaczy.
Przez ten monotonny biały kolor sufitu usnąłem. Obudziło mnie ciepło. Bardzo przyjemne ciepło. Rozchodziło się po moim ciele powoli i spokojnie. Swój początek miało na mojej lewej dłoni. Otworzyłem oczy i zobaczyłem złote włosy. To Naruto. Moje serce przyspieszyło. Jego głowa leżała na mojej klatce, a ręce trzymały moją dłoń. Byłem szczęśliwy i przerażony. Co zrobi kiedy dam jakiś znak przytomności? Uderzy mnie w twarz? Nawrzeszczy na mnie? Nie wiedziałem i tego się bałem. Zacisnąłem mocniej palce i zniecierpliwiony czekałem na jego reakcję. Od razu podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Sasu…- wyszeptał. W jego oczach pojawiły się łzy, a on sam rzucił mi się na szyję.
- Naruto – wyszeptałem do jego ucha i objąłem go najmocniej jak mogłem. Czułem na ramieniu jego łzy. Szloch wstrząsnął jego ciałem. Skoro on tu jest. To rodzice z Itachim pewnie też. Nie miałem głowy do rozglądania się po sali. Wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi. Nic nie mówiłem. Pozwoliłem mu się wypłakać, a on pozwolił mi się przytulić. Po kilku minutach uspokoił się i nieznacznie odsunął. Starłem pozostałości łez z jego policzków i objąwszy jego twarz dłońmi pocałowałem w czoło tak ja zawsze to robiłem. Odsunąłem się i spojrzałem na jego zarumienioną twarz.

- Przepraszam Naru… wybacz mi to co zrobiłem… - wyszeptałem spuszczając wzrok. Dotknął dłonią mojego policzka i potarł go delikatnie kciukiem. Nie wiem czy zrozumiał za co przepraszałem, ale to co się stało później przekroczyło moje wszelkie marzenia. No, może nie do końca…

5 komentarzy:

  1. Faaajnie! Dzięki i czekam na więcej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww! Jakie to słodkie : 3
    Naru taki..taki awww ^^

    No ja cie nie moge no!
    Kocham to opowiadanie :D
    Jest wspaniało zajebiste ^^

    No ja już wiem co ten Naruś zrobił i przechodzą mnie dreszcze :D
    Hihihi ^^

    Pozdrawiam, Ami-chan <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, w końcu Sasuke się obudził, a Naruto cały czas był przy nim i co zrobił? pocałował ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, Sasuke się w końcu obudził, z czego bardzo się cieszę... i kto był przy nim cały czas? no oczywiście, że Naruto... i ten pocałunek ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    wspaniały rozdział, no w końcu Sasuke się obudził... i kto był przy nim cały ten czas? oczywiście, że Naruto... i jeszcze  pocałunek ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń