sobota, 25 maja 2013

Rozdział II


Rano obudził mnie nagły ruch. Nie otwierałem oczu, bo przeczuwałem Armagedon. Jednak nic takiego się nie stało. Lekko uchyliłem jedną powiekę, tak żeby sprawdzić co się dzieje, ale żeby wyglądało, że nadal śpię. Naruto patrzył na mnie z… uśmiechem na twarzy (?). W pewnym momencie przyłożył swoją ciepłą dłoń do mojego policzka. Mruknąłem i bardziej się w nią wtuliłem. Zastygłem w miejscu, a moje ciało zalała fala gorąca. Myślałem, że szybko cofnie rękę, ale nic takiego nie miało miejsca. Ba! Potarł kciukiem mój policzek! Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Speszony odwrócił głowę i zabrał dłoń z mojej twarzy.
- Dzień dobry – mruknąłem zaspanym głosem.
- Cz- cześć…- szepnął. Podniosłem się do siadu i opuściłem nogi na podłogę. Mimo tego, że położyliśmy się naprawdę późno, bo koło 2 w nocy wcześnie wstaliśmy. Spojrzałem na zegarek. 9:10. Jak na mnie to naprawdę długo spałem. I najważniejsza informacja dnia: ja spałem! Nie miałem żadnego koszmaru! Nic absolutnie! To pierwsza taka spokojnie przespana noc. Mam nadzieję, że nie ostatnia. Chyba z radości pojadę dziś do Itachiego.
Przeciągnąłem się i wstałem. Rzuciłem okiem na Naruto, który ciągle siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie. Dy tylko zauważył, że na niego patrzę odwrócił wzrok, a na jego policzki wkradł się rumieniec. Czy to moja wina? Od teraz zakładam, że tak. Nawet jeśli miałbym się mylić. Skoro już wczoraj postanowiłem „pozbyć” się Hinaty to czemu by nie spróbować uwieść blondyna? Jeszcze jakbym był pewny w stu procentach, że to ja tak na niego działam…
- Co chcesz na śniadanie? – zapytałem podchodząc do szafy. Znalazłem jakąś koszulkę i ubrałem ją. Gdybym wiedział, że Naruto jest gejem to pomyślałbym, że widziałem zawód na jego pięknej twarzyczce.
- Może… naleśniki? – szepnął. Nie miałem innego wyboru jak wyjść z pokoju. Czyżbym źle zrobił kładąc się z nim do łóżka? Mam nadzieję, że nie. Nie wybaczyłbym sobie gdyby nagle cała nasza przyjaźń skończyła się przeze mnie. I to przez co?! Przez głupie spanie w jednym łóżku! ~ Ty weź już lepiej, Sasuke nie myśl, bo ci to nie wychodzi.~ Chyba jednak posłucham mojego kochanego głosiku. Dlaczego mówię sam do siebie? Eh… nieważne.
Zszedłem na dół, do kuchni i wyjąłem patelnię. Naszykowałem odpowiednie składniki do zrobienia tych przeklętych naleśników i wziąłem się do roboty. 20 minut i gotowe. Szybki jestem. W tym czasie Naruto zszedł do kuchni i nalał nam do szklanek soku pomarańczowego. Ułożyłem naleśniki na talerzach i polałem je sosem czekoladowym. Lubię czasem zjeść coś słodkiego, a Naruto wręcz uwielbia. Skąd to wiem? Bo często u mnie nocuje. Zwłaszcza jak przychodzi w służbowych sprawach, takich jak wypełnianie różnych dokumentów związanych z kradzieżą, włamaniem i innych cholernie nudnych rzeczy. Zawsze siedzimy nad tym pół nocy, bo nie chce nam się ich wypełniać od razu. Dużo tej papierkowej roboty zwalam na Suigetsu. I tak nie ma nic lepszego do roboty to się przyda przynajmniej do tego.
Jedliśmy nasze śniadanie w ciszy. Jak nigdy. Zaczęło mnie to trochę denerwować. Zazwyczaj Naruto już by mi o czymś opowiadał. Pewnie gadałby bez sensu, a mnie i tak by to nie przeszkadzało. Uwielbiam jego głos. Jest taki męski, a zarazem delikatny i przyjemny dla ucha. Jednym słowem - idealny. Spojrzałem na niego przegryzając ostatniego naleśnika. Patrzył się za okno. Ciekawe o czym myślał…
- Hej Naruto? – mruknąłem odchylając się na krześle do tyłu. – Czym się martwisz, hm?
- Co?- zapytał schodząc na ziemię.
- Pytałem, czym się martwisz? Nie odzywasz się od początku dnia… Co się stało? – zapytałem przyglądając mu się dokładnie.
- A przepraszam- powiedział i podrapał się po karku.- Zamyśliłem się.
- To ci się nie zdarza- mruknąłem wstając od stołu. Wziąłem nasze talerze i podszedłem do zlewu żeby je umyć.
- Hej Draniu! To było nie miłe! Dla twojej wiadomości mam mózg i całkiem dobrze go używam!
- Jesteś tego pewny? – uśmiechnąłem się pod nosem. Uwielbiam się z nim droczyć. Odłożyłem naczynia na suszarkę i odwróciłem się do niego przodem. Zmarszczył zabawnie nos i nadął policzki. Zaśmiałem się cicho na ten gest.
- Oj, Młotku… Przecież tylko się droczę. Nie dąsaj się, bo ci tak zostanie – powiedziałem i podszedłem do niego. Nachyliłem się nieznacznie i dałem mu pstryczka w nos. Zawsze mnie to bawiło.
- Sasuke! – jęknął. Westchnąłem kręcąc głową i poszedłem do salonu. Siadłem na mojej ukochanej kanapie i włączyłem telewizor. Wczorajsze chrupki jeszcze tam leżały, tak samo jak popcorn. Naruto przyszedł za mną i usiadł koło mnie. Przełączyłem na poranne wiadomości i oglądaliśmy razem w ciszy, jak zawsze kiedy u mnie nocował. W pewnej chwili spojrzałem na Naruto, a on przerażonymi oczyma patrzył w ekran telewizora. Zdziwiłem się. Nie wiedziałem o co może chodzić dopóki nie skupiłem się na gościu, który przekazywał te straszne informacje.
Dzisiaj kolo godziny 9:00 niedaleko Tokio doszło do śmiertelnego wypadku, w którym zginęło dwoje ludzi. Niejaki Namikaze Minato oraz jego żona Namikaze-Uzumaki Kushina. Kierowca ciężarówki, który prawdopodobnie spowodował wypadek został przewieziony do szpitala. Jego stan jest ciężki.
Dalszej części już nie słyszałem. Spojrzałem przerażony na Naruto. Siedział tępo gapiąc się w telewizor. Po jego policzku płynęły łzy. Złapałem go za rękę. Obrócił głowę w moją stronę patrząc na mnie tymi swoimi zapłakanymi oczami. Cały blask z nich znikł. Nie było w nich tych iskierek szczęścia.
- Sasuke… proszę… powiedz, że to nie prawda…- wydukał.
- Naruto… - głos uwiązł mi w gardle. Nie mogłem patrzeć na niego w takim stanie.- Przykro mi…- wyszeptałem.
- Nie! Nie, to nie może być prawda! – krzyczał. – Oni nie mogli… Nie mogą mnie zostawić samego!
- Naruto! – podniosłem głos. Chwyciłem go za ramiona i przyciągnąłem do siebie. Zaniósł się głośnym płaczem. Wyłączyłem telewizor i przycisnąłem go do swojej klatki piersiowej. Kiwałem się z nim uspokajająco. Długo płakał. Nie mógł się uspokoić. Zapewne tez bym stracił nad sobą kontrolę gdyby moi rodzice… albo Itachi… Och! Nawet nie chce o tym myśleć!
Po godzinie płaczu, w końcu zasnął w moich ramionach. ~Przykro mi Itachi. Z dzisiejszych odwiedzin nici.~ Położyłem go na kanapie i okryłem kocem. Muszę zadzwonić do Suigetsu i dowiedzieć się czegoś więcej. Jestem przekonany, że będzie wiedział więcej niż my. Potem załatwię nam urlop i pojedziemy do moich rodziców, do Sayamy*. Nie mogę go teraz zostawić samego. Nie został mu nikt oprócz mnie. Mimo, że nie dostrzega moich uczuć (bo niby jakim cudem? W końcu to Młotek) to i tak tylko ja mu zostałem. Pomogę mu, bo go kocham. Tak postanowiłem i koniec kropka!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* Nie wiem czy takie miasto istnieje, ale tutaj jest i będzie ono wsią xD Nie ważne… Mam nadzieję, że rozdział mi wyszedł. Szczerze powiem, że trochę mi żal Minato i Kusiny, ale czego się nie robi, aby pomoc Saskowi zbliżyć się do Naruciaka? xD

5 komentarzy:

  1. Ooo! :c
    Biedny Naruciak! (No, ale czego się nie robi dla Sasia? Hmm? XD

    Ale jestem szczęśliwa! :D
    Wygląda na to, iż nasz Naruś chyba zauroczył się w Sasku ^^ No bo gdzie takie głaskanie przyjaciela po policzku?

    No, idę dalej, bo jestem ciekawa ;_;

    Pozdrawiam, Ami-chan ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. moim zdaniem rozdział jak najbardziej wyszedł i lecę czytać dalej. jako ciekawostkę dodam, że Sayama to miasto w
    Japonii, na wyspie Honsiu :D pozdrawiam, HiddenNinja

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział wspaniały, o tak teraz to Sasuke nie miał żadnych koszmarów... dobre to było "tak postanowiłem i kropka" nie, nie jak mogli zginąć rodzice Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, o tak, o tak teraz to Sasuke nie miał żadnych koszmarów ;) dobre to było "tak postanowiłem i kropka" nie, nie jak mogli zginąć rodzice Naruto... smutno mi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział wspaniały, o tak Sasuke teraz to nie miał żadnych koszmarów ;) dobry był tekst "tak postanowiłem i kropka" nie, nie jak mogli zginąć rodzice Naruto... smutno mi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń